FILM

Deja Vu (2006)

Inne tytuły: Déjà Vu

Recenzje (2)

Agent Doug Carlin (Denzel Washington) otrzymuje zadanie złapania terrorysty, który właśnie wysadził w powietrze prom w Nowym Orleanie. Pracując wraz z grupą dość dziwacznych naukowców, bohater ma dostęp do urządzenia, dzięki któremu może obserwować dowolne miejsce w mieście - tyle tylko, że dokładnie 4,5 dnia wcześniej. Z pomocą tego wynalazku agent Carlin zrobi wszystko, by zapobiec zbrodniczemu atakowi, a przy okazji uratować jedną piękną panią.

Tony Scott, autor pamiętnego "Prawdziwego romansu", zdecydował się wkroczyć na bardzo grząski grunt. Jak bowiem powszechnie wiadomo, podróżowanie w czasie jest niemożliwe. Żeby więc widza zaciekawiła opowieść o czymś, co jest nierealne, trzeba mu stworzyć bajkową scenerię. Znakomicie z tego zadnia wywiązał się nie tak dawno Steven Spielberg, realizując obraz "Raport mniejszości". Przedstawiona tam wizja przyszłości była tak fascynująca, że widz chętnie wierzył także w podróżowanie w czasie. Na dodatek pętla czasowa w tamtym filmie była tak pomyślana, by mimo wypraw nie dało się zmienić przeszłości czy też - jak kto woli - przyszłości.

Tymczasem reżyser "Déja Vu" chce byśmy uwierzyli, że właśnie teraz Amerykanie są w posiadaniu machiny czasu. Podróżuje się w niej niemal tak, jak w słynnym horrorze "Mucha" Davida Cronenberga, choć tym razem można wejść do urządzenia w bieliźnie. Wynalazek był szlifowany w tajnych laboratoriach i jest daleki od doskonałości. Teraz jednak będzie można go użyć z powodu zamachu terrorystycznego. Nawisem mówiąc, nasz bohater dostaje się do niego bez zgody przełożonych - tylko dzięki temu, że lubi go jeden z nawiedzonych naukowców.

Scott znakomicie sprawdza się jak twórca kina akcji. Ostatnio, także z pomocą Washingtona, zrealizował całkiem udanego "Człowieka w ogniu". W "Déja Vu" zabrakło mu jednak dobrego scenariusza. Być może powinien był, jak Spielberg, skorzystać z prozy Philipa K. Dicka.

Kołowrotek czasu

Reżyser Tony Scott sprawdza się od wielu lat jako twórca widowiskowych, pamiętanych przez publiczność obrazów takich jak „ Top Gun” czy „Odwet”.
W swoim najnowszym filmie „Deja vu” postanowił poruszyć problematykę czasu, mianowicie tego, że pojęcie czasu jest względne, oraz istnieją światy równoległe. W tym celu twórcy filmu zapoznali się z teoriami naukowymi, a ich konsultantem został doktor Brian Green.
Sama historia opowiada o agencie federalnym Dougu Carlinie, który bierze udział w śledztwie toczącym się po wielkiej katastrofie. Na turystycznym promie wybuchła bomba, wskutek czego zginęło 543 osoby. Niezwykłą intuicję i profesjonalizm Douga zauważają naukowcy, z tajnego laboratorium. Potrafią oni szczegółowo odtworzyć, na ekranie, to co się działo przed katastrofą. Doug trafia na trop zmarłej Claire, która jak się okazuje została zamordowana tuż przed katastrofą. Carline zdaje sobie sprawę, że jej morderca jest jednocześnie zamachowcem. Postanawia iść tropem kobiety, dzięki poznanej nowatorskiej technice, jest w stanie śledzić na ekranie jak wyglądały ostatnie godziny jej życia.
Claire coraz bardziej go fascynuje i agent nie może pogodzić się z jej śmiercią, odkrywa także, że poznana technologia może wpływać na przeszłość. Postanawia przenieść się w czasie i zrobić wszystko by zapobiec tragedii, schwytać mordercę, a przede wszystkim uratować Claire.
Fabuła „Deja vu”, wątki są skomplikowane i niezwykle zagmatwane, ale chodzi przede wszystkim o próbę udowodnienia tego, że przeżywanie deja- vu może mieć swoje naukowe uwarunkowania.
Teorię o względności czasu poznaliśmy już w opracowaniach fizyków i naukowców, każdy z nas przeżywał deja – vu, nic więc dziwnego, że zjawisko to fascynuje i intryguje. Twórcy filmu niezwykle efektownie i pomysłowo przedstawili technikę pozwalającą na wkraczanie do mieszkań ludzkich, odtwarzanie ich życia, kamera staje się wszechobecna, wszechwiedząca. Niezwykle ciekawym wątkiem, piękną historią miłosną jest fascynacja agenta zmarłą kobietą, jego dramatyczną walkę o jej ocalenie. Całej historii towarzyszą wirtuozerskie wręcz efekty, gdzie różnica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością zaczyna się zacierać. Pomysłowości i talentu rzemieślniczego twórcom nie brakuje, jednak niestety trudno całą historię traktować poważnie. Mimo uzasadnionych naukowych podstaw, pokazywane wydarzenia stają się tak abstrakcyjne i wręcz przekombinowane, że trudno w nie uwierzyć. Byłoby to bardziej możliwe gdyby „Deja vu” zdecydowaniej przedstawiono w konwencji science-fiction, a nie thrilleru , w który widz ma uwierzyć. Bo jak tu potraktować poważnie jazdę samochodem agenta, który po założeniu specjalnych gogli już znajduje się w przeszłości, w to, że jest absolutnie niezniszczalny, a przenoszenie w przeszłość wydaje się być proste jak nowa, wirtualna gra komputerowa. Co jakiś czas gdy akcja wydaje się być zbyt absurdalna, rzucane są wręcz histerycznie naukowe tezy, również gdy przedstawia się człowieka jako tego, który może zmienić przeznaczenie, dla rekompensaty wtrąca się aluzje o Bogu...
Niestety nadmiar ambicji twórców stworzył chaos, przypominający chwilami przerost formy nad treścią, a szkoda, bo uproszczenie historii nie zaszkodziłoby historii.
Jednak sam film zaznacza problem deja-vu, tego, że to nie jest tylko irracjonalne zjawisko i myślę, że wiele osób jednak, pomyśli dwa razy nim coś wyda się być irracjonalne i pomyśli: a może to jest jednak jak najbardziej racjonalne? Mimo pewnej pretensjonalności w pierwszej części „Deja vu” jest intrygującym i dobrym thrillerem, pełnym narastającego napięcia i niepokoju, w dalszej części widzimy dobre kino akcji – szybkie, sprawne, na którym trudno się nudzić, obfite w nieoczekiwane zwroty akcji. Także wątek uczuciowy Claire – Doug ujmuje swoją subtelnością i finezją. Myślę, ze po uzbrojeniu się w pewien dystans, wydanie pieniędzy na film nie okaże się stratą, a może stać się nawet interesującą odskocznią od codzienności.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC