Ciężko jest dzisiaj stworzyć w temacie superbohaterów coś oryginalnego. Oprócz tego, że wszystko zostało już powiedziane, to studia prześcigają się w próbach przebicia konkurencji na każdym możliwym polu - a to lepszymi efektami, a to bardziej spektakularnym zagrożeniem, albo po prostu wielkością uniwersum. “Deadpool” z 2016 roku pokazał natomiast, że czasem mniej znaczy więcej. Paradoksalnie, “The Umbrella Academy” - choć zdecydowanie różniąca się znacznie od filmu z Reynoldsem - obiera podobny kierunek.
Netflix zdaje się podzielać opinię sporego odsetka ludzi na Święto Zakochanych i w kolejnym tygodniu lutego funduje nam coś w rodzaju antywalentynek. Na platformie nie przybędzie zbyt dużo serduszek i amorków (chyba, że z przymrużeniem oka), pojawi się za to sporo propozycji komediowych, trzymających w napięciu, a nawet… groteskowych. W tym pozytywnym znaczeniu.