FILM

Legendy ringu (2013)

Grudge Match

Recenzje (1)

LEGENDY RINGU czyli KOLEJNY FILM O BOKSIE?

Myślicie że to co pokazali na ringu Saleta i Gołota to małe miki? W tym filmie zobaczycie jak to wygląda od zaplecza. W filmie mamy dwóch bokserów, którzy byli niepokonani w całej swojej karierze zawodowej. Jedna jedyna porażka jaka im się zdarzyła była w dwumeczu przeciwko sobie. Niestety nigdy nie było okazji na trzeci i decydujący mecz. Aż do czasu gdy 30 lat później otrzymują propozycję aby użyczyć swoich twarzy grze komputerowej. Później wszystko toczy się lawinowo i jak łatwo się domyślić w końcu dochodzi do upragnionego rewanżu. I tutaj tak naprawdę zaczyna się film. Bo oprócz czysto sportowej rywalizacji jest jeszcze wątek poboczny – kobieta. Kiedy pomyślałem, że Stallone robi kolejny film o boksie razem z De Niro, którego Jake La Motta ma już kilka dekad na karku, to można by delikatnie powiedzieć że nie byłem zbyt zapalony do tego pomysłu. Bo oczywiście panowie już dobiegają 70-tki i co może być ciekawego w takim pomyśle, a najważniejsze to jak oni to zrobią kondycyjnie? Po obejrzeniu tego filmu moje wszystkie obawy zostały rozwiane, bo o ile pomysł nie należy do najbardziej oryginalnych (cykl filmów o Rockym chyba dosyć poważnie zużył temat boksu) to i tutaj panom udało się dodać swoje dwa grosze. Po pierwsze obsada. Sylvester „nie potrafię grać”Stallone przyzwyczaił mnie do tego, że w filmach z jego udziałem nie ma gwiazd. Więcej powiem. Nie ma żadnych znanych bądź też dobrych aktorów. Chyba po prostu nie chce on wypaść bardzo, bardzo, bardzo źle. Oczywiście filmy z dobrymi i znanymi osobowościami kina też mu się zdarzyły („Copland”) ale były to pojedyncze, można by rzec wypadki przy pracy. A tutaj, proszę bardzo: Robert De Niro, Kim Basinger, Alan Arkin, LL Cool J, Kevin Hart, żeby wymienić tych najlepszych i tych znanych. I przyznam szczerze, że daje to całkiem fajny efekt. Bo to że De Niro jest klasą to wszyscy wiedzą. Kim Basinger nie dostała Oskara za piękne oczy (a jak najbardziej by jej się należał), a Alan Arkin podtrzymuje swoją świetną passę ostatnich kilku filmów („Operacja Argo”, „Stand up Guys”). Czyli jeśli chodzi o skład – jest całkiem fajnie. Fabuła jak już pisałem do najbardziej wyszukanych nie należy, ale dosyć ciekawym wydaje się wątek z Kim Basinger jako byłą dziewczyną „Razora” (Stallone) oraz matką dziecka „Kida” (De Niro). Trochę wszystko to, jak mawiał Szczepko „zakalapućkane”, ale uwierzcie mi bardzo fajnie się to ogląda. Dlatego ja daję temu filmowi zaskakującą dla mnie ocenę 7/10. Bo jest ciekawa fabuła, fajni aktorzy, postacie z którymi się identyfikujemy oraz kilka ukłonów do swoich poprzedników czyli do cyklu „Rocky” i filmu „Wściekły byk”, a takie smaczki w filmach to chyba lubię najbardziej. Bo jest coś kosmicznie innego gdy w kinie panuje cisza i nagle zaczynasz się śmiać ty i tylko ty, bo jest to scena picia surowych jajek przed treningiem o 6-ej rano i nikt inny nie zauważył, że to samo miało miejsce w 1977r. Gdy to Rocky Balboa trenował do swojej pierwszej walki z Apollo Creedem. A poza tym chyba lata 80-te to był najbardziej udany okres w pracy dla Sylwka i teraz nadal odcina kupony, kręcąc takie filmy jak „Legendy ringu” czy „Niezniszczalni”. Ale skoro mu to wychodzi całkiem dobrze to czemu nie…

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC