Inspektor Jacques Clouseau powraca. Tym razem gapowaty policjant musi odnaleźć zabójcę słynnego francuskiego trenera Yvesa Gluanta, który zginął on na oczach wielu tysięcy kibiców. Śledztwu temu towarzyszy dochodzenie w sprawie skradzionego pierścienia z olbrzymim diamentem o nazwie Różowa Pantera. Klejnot, należący do Gluanta, zaginął w momencie śmierci jego właściciela.
Nie wiadomo co najbardziej razi w trakcie seansu najnowszego dzieła Shawna Levy'ego. Czy fatalna i karykaturalna gra odtwórcy głównej roli, Steve'a Martina? Koszmarny akcent z jakim mówią bohaterowie? Czy może nudna intryga obfitująca w slapstickowe gagi, które na dużym ekranie gościły już tysiące razy?
Łatwiej wymienić plusy produkcji. Z całą pewnością jest nią czas trwania. Film kończy się wystarczająco szybko, aby nie zanudzić widza na śmierć. Ku zadowoleniu wielu kinomanów, realizatorzy obrazu zdecydowali się wykorzystać temat muzyczny pochodzący z oryginalnej ścieżki dźwiękowej serii komedii z Różową Panterą w tytule. Ostatnim plusem dzieła Levy’ego jest Beyoncé Knowles, której pojawienie się w kadrze wprost go rozświetla. Niestety wbrew zapowiedziom, piosenkarka pojawia się zbyt rzadko, aby czar rzucany przez nią na widza trwał w czasie karkołomnych wysiłków Martina i Jeana Reno, starających się rozbawić publikę.
Niewiele jest ostatnio filmów z interesującą czołówką. "Różowa Pantera" czołówkę ma znakomitą, ale niewiele więcej.