FILM

Afonia i pszczoły (2009)

Recenzje (2)

Tytułową bohaterką filmu "Afonia i pszczoły" jest żona sparaliżowanego niegdysiejszego mistrza świata w zapasach. Kiedy nie opiekuje się ukochanym, zajmuje się doglądaniem pasieki. Niemal przy każdej czynności towarzyszy jej kamera. Afonia bowiem z zapałem kronikarza zapisuje na taśmie filmowej wszystko co dzieje się dookoła niej. Swoistą idylliczność przerywa pojawienie się w jej życiu Rosjanina o budowie Adonisa.

Nagła, wielka, niemal tragiczna miłość, zachłyśnięcie się obrazem filmowym oraz polska cicha wieś znów grają pierwsze skrzypce u Kolskiego. Reżyser sięga także po ten sam garnitur aktorski z żoną, Grażyną Błęcką-Kolską i Mariuszem Saniternikiem na czele. Zamiast familiarności i ciepła z ekranu wieje jednak pretensjonalnością, banałem i co niewybaczalne nudą. Co więcej, poszczególne elementy układanki, historia trójkąta miłosnego i zapasy, absolutnie ze sobą nie współgrają. W czasie seansu widz zadaje sobie wiele pytań, niestety nie są one natury refleksyjnej, tylko merytorycznej. Motywacja bohaterów jest bowiem absolutnie niezrozumiała. Nie wiadomo dlaczego właśnie Rosjanin, a następnie niemiecki więzień trafiają do domostwa Afonii. Dlaczego niespodziewany gość zakochuje się w głównej bohaterce, która na dobrą sprawę mogłaby być jego matką. Jakie znaczenie ma czas akcji? Fakt, iż rozgrywa się ona tuż po śmierci Stalina nie ma żadnego wpływu na bohaterów. W jakim celu zostaje poruszony semicki wątek, również nie znajduje odpowiedzi w fabule. Kolski odrysował tym razem bardzo słabe portrety postaci dramatu. Aby wyjaśnić co ich pcha ku sobie, musiał sięgnąć po retrospekcje. W ten sposób doskonale poznajemy losy mężczyzn, tytułowa bohaterka, jej korzenie, jej uczucia, pozostają tak samo enigmatyczne, jak jej imię.

Z dobrej marki jaką zbudował przez lata Kolski pozostało niewiele. Trafny dobór operatora Krzysztofa Ptaka rekompensuje tylko część zawodu jaką zgotowała nam Afonia i dosłownie umęczone pszczoły.

Bałagan na prowincji

Jan Jakub Kolski jest reżyserem, który szczególnie upodobał sobie pokazywanie ludzi prostych, żyjących na prowincji. Afonia (Grażyna Błęcka-Kolska) żyje wraz z mężem Rafałem (Mariusz Saternik) w leżącej na uboczu chatce. Rafał, był kiedyś zapaśnikiem, po wypadku jednak, jest kaleką, zdanym na opiekę żony. Afonia swoje monotonne życie urozmaica pasjami – filmowaniem i pszczołami. Kiedy nagle pojawia się u nich Ruski (Andriej Biełanow), uśpione namiętności i niepokoje kobiety wybuchają z wielką siłą.
Filmy Kolskiego często pod prostotą, skrywają trudne ludzkie problemy, zadają ważne i egzystencjalne pytania. „Afonia i pszczoły” są filmem trudnym, niespecjalnie łatwym w odbiorze. Mamy tutaj, niespełnioną i spragnioną miłości kobietę (bardzo odważna, ekspresyjna rola Grażyny Błęckiej-Kolskiej, która zdaje się grać tak naturalnie jakby oddychała), jej nieszczęśliwego męża i kochanka, który skrywa tajemnicę. Film ten jest dosyć chaotyczny, posiada poszarpaną narrację, pojawiają się nagle retrospektywy, urywki filmów Afonii... Niestety ten chaos nie przysługuje się opowiadanej historii. Trudno skupić się i wczuć w opowieść. Kiedy pojawia się interesujący wątek, zostaje przerwany, także retrospektywy są niejasne i mgliste. Ciężko skupić się na mądrej i ciekawej przecież historii, kiedy ma się do czynienia z estetyką migających slajdów...Powierzchownie ukazano relację Afonii i Ruskiego, skupiając się bardziej na dosyć pretensjonalnych dramaturgicznych motywach.
„Afonia i pszczoły” są filmem, który chce coś przekazać, skrywa w sobie wiele emocji, ale niestety pokazano to tak, że jedyne głębsze wrażenia ma się z patrzenia na przepiękne zdjęcia i bogatą scenografię.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC