Inspirowany historią Diany Ross i The Supremes obraz "Dreamgirls" to jedna z najbardziej reklamowanych produkcji tego roku. W filmie grają gwiazdy Beyoncé Knowles i Jamie Foxx, modna ostatnio Jennifer Hudson znana z amerykańskiej wersji programu "Idol" a także Eddie Murphy i Danny Glover. Hudson dostała Oscara a Murphy Złoty Glob. Wśród pięciu piosenek nominowanych do nagrody Akademii Filmowej aż trzy pochodziły z tego właśnie musicalu. Wydaje się, że te pochwały są nieco na wyrost, ale fani musicali powinni być usatysfakcjonowani.
Fabuła obrazu nie jest specjalnie rozbudowana i choć bohaterkami są panie, twórcy więcej czasu poświęcają mężczyznom. Najciekawsza psychologicznie postać to odtwarzany przez Eddiego Murphy'ego James "Thunder" Early. Jego droga ze szczytów na dno to jeden z ważniejszych wątków. Interesującą kreację stworzył także Jamie Foxx jako szef wytwórni Rainbow Records, menadżer Curtis Taylor Jr. Przemiana energicznego i pełnego zapału młodzieńca w człowieka cynicznego i wykorzystującego najbliższych poszła artyście całkiem nieźle. Tymczasem rola Beyoncé jest naprawdę skromna. Popularna piosenkarka głównie uśmiecha się w filmie. No i oczywiście śpiewa, ale to zaskoczeniem nie jest.
Obraz "Dreamgirls" to opowieść nie tylko o ludzkich namiętnościach, ale także o narodzinach przemysłu muzycznego. Deena Jones (Beyoncé Knowles) zostaje wybrana na główną wokalistkę nie dlatego, że ma świetny głos i potrafi śpiewać, ale dlatego, że jest wyjątkowo urodziwa. Potrafi również podporządkować się szefowi wytwórni, co gwarantuje sukces i regularne dochody. To właśnie wtedy rodził się show-biznes, jaki dziś znamy. Artysta to nie ten, kto w męczarniach stworzy genialną melodię. Artysta to ten, który z pomocą pięciu producentów, sześciu kompozytorów i siedmiu stylistów stworzy produkt wystarczająco dobry, by stacje radiowe zechciały go promować.
O urodzie musicalu decyduje przede wszystkim muzyka. Niżej podpisany nie przepada za tzw. krzykliwym soulem, ale fani gatunku powinni być zadowoleni. Miłośnicy sztuki filmowej jako takiej mogą jednak poczuć się nieco zawiedzeni.