FILM

Hawana, miasto utracone (2005)

Lost City, The

Recenzje (1)

W roku 1958 wszyscy członkowie rodziny Fellove gromadzili się przy jednym stole podczas tradycyjnych niedzielnych obiadów. Mężczyźni palili pachnące cygara, kobiety z miłością spoglądały na swoich mężów i dzieci. Fico (Andy Garcia) prowadził popularny hawański klub muzyczny. Jego dostojni rodzice świętowali kolejną rocznicę szczęśliwego małżeńskiego pożycia, a bracia cieszyli się wdziękami własnych żon. W 1959, w roku, w którym władze na Kubie przejęli rewolucjoniści, zmieniło się wszystko... z wyjątkiem poczucia humoru bezimiennego komika (Bill Murray).

Hawana lat 50. była malowniczym, stylowym miejscem tętniącym muzyką i miłością. W filmie Garcii widokami "perły Antyli" nie można się nacieszyć, ponieważ dramat został nakręcony na Dominikanie. Historia miłosna jest wtórna nawet w stosunku do nieudanej "Hawany" Sydneya Pollacka. Muzyki starcza zaledwie na otarcie łez po rozwianych złudzeniach. Dramat dłuży się niemiłosiernie, a burzliwe są w nim tylko fale rozbijające się o umocniony brzeg wyspy.

Reżyser próbował odmitologizować wizerunek "Che" Guevary, ale Jsu Garcia ma zbyt słodki uśmiech, by stworzyć z kreowanej przez siebie postaci rewolucyjnego potwora. Andy Garcia do bólu wykorzystuje swój popisowy aktorski chwyt, czyli silne zaciskanie powiek jako wyraz smutku i rozpaczy. Bill Murray został natomiast żywcem przeniesiony z pewnego znanego tokijskiego pokoju hotelowego - jest bardzo zabawny, sypie inteligentnymi dowcipami, ale rola bezimiennego komika to popłuczyny po Bobie Harrisie z "Między słowami". Dustin Hoffman sięgnął pamięcią jeszcze dalej i przypomniał sobie, że kiedyś, w mitycznym kraju Ishtar, był Chuckiem Clarkiem...

A jednak to właśnie kameralne sceny z męskimi postaciami bronią Garcię przed całkowitą utratą honoru reżysera. Jedynie one nadają filmowi odrobinę sensu i życia.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC