Akcja produkcji rozgrywa się w XVII wieku i opiewa autentyczną postać. Główny bohater opowieści to lord Rochester, John Wilmont - wielki poeta na dworze angielskiego króla Karola II, a także miłośnik wina i kobiet. Uzależniony od sztuki, miłości i zabawy, dręczył tych, którzy go kochali. Do opamiętania przyszedł dopiero na łożu śmierci.

"Rozpustnik" stanowi ekranizację sztuki Stephena Jeffreysa, która przez lata wystawiana była w Londynie, a następnie w Chicago w Steppenwolf Theatre z Johnem Malkovichem w roli głównej. Na dużym ekranie aktora tym razem można zobaczyć w innej roli - dobrodusznego i tolerancyjnego króla Anglii. Tytułową postać odegrał natomiast Johnny Depp, który z Wilmontem, XVII-wiecznym odpowiednikiem niepokornej gwiazdy rocka, mógłby znaleźć wiele wspólnych cech. Uwielbiany przez kobiety aktor zawsze chwalony był ze względu na swój talent, a w latach wczesnej młodości ganiono go za skłonność do awanturowania się oraz korzystanie z alkoholu i narkotyków. Nic więc dziwnego, że Depp tak łatwo wpasował się skórę lorda. Jego aktorstwo zachwyca i budzi ambiwalentne uczucia względem odtwarzanej przez niego postaci. Utalentowany i inspirujący arystokrata z jednej strony uwodzi, a z drugiej odpycha swoim postępowaniem. Podobnie jest w przypadku roli odgrywanej przez Samanthę Morton. Angielka wciela się w początkującą aktorkę Elizabeth Barry, która dzięki związkowi z Wilmontem ukazuje się londyńskiej socjecie jako jeden z największych talentów scenicznych. I tak jak jej mistrz, Barry okazuje się być i potworem, i wielką artystką równocześnie.

Debiut fabularny wziętego reżysera reklam Laurence'a Dunmore'a zachwyca nie tylko doskonałym aktorstwem. Chropowate zdjęcia utrzymane w mrocznej tonacji, stojącej w opozycji do Złotego Wieku, w którym rozgrywa się akcja, a także fantastyczna muzyka Michaela Dymana, uzupełniająca sceny pełne namiętności, budują niezapomniane wrażenie.