FILM

Mission: Impossible - Rogue Nation (2015)

Inne tytuły: M:i 5, Mission Impossible 5, Mission: Impossible 5

Recenzje (1)

Zaczyna się tak, jak zawsze sugerował mistrz Alfred Hitchcock: od trzęsienia ziemi, czyli Toma Cruise'a (nie żadnego kaskadera, nie żadnego tworu CGI i blueboxa) goniącego startującego airbusa, przyczepiającego się do jego drzwi i unoszącego razem z nim. Scena sama w sobie to świetny kawałek kina akcji, ale świadomość, że gwiazdor wykonał ją sam - jeszcze bardziej wbija w fotel. Można Cruise'a nie cierpieć, kpić z jego ufoludków i uśmiechu, ale trudno odmówić mu - pardon le mot - jaj, perfekcjonizmu i samozaparcia. Ethan Hunt to jedna z najlepszych ról jego kariery i niechaj do niej wraca tak długo, jak będzie miał siłę i tak dobre scenariusze, jak ten z "Rogue Nation".

Po gonitwie za samolotem napięcie - oczywiście - rośnie i można jednym tchem wymienić jeszcze kilka spektakularnych gonitw, strzelanin i rozwałek. Wszystko w pięknych plenerach - Londynu, Wiednia (głównie gmachu Wiedeńskiej Opery Narodowej) i Maroka. Żadnych odkryć gatunkowych tu nie ma - ale egzekucja starych dobrych reguł jest idealna. Hunt pozostawiony sam sobie, ścigany przez CIA (IMF trochę zdenerwowało dyrektora tejże instytucji), rozprawia się ze złowieszczym Syndykatem, odpowiedzialnym za zamachy terrorystyczne i podejrzane wypadki na całym świecie. Pomimo swoich mięśni i intelektu zginąłby pewnie marnie i szybko, gdyby nie starzy dobrzy kumple z IMF oraz pewna tajemnicza piękność, grająca ewidentnie na kilka frontów. Intryga napędzająca akcję trzyma się na tyle mocno kupy, że naprawdę łatwo jest się wciągnąć i bawić tymi wszystkimi twistami, pościgami i dialogami. I kibicować Huntowi - "żywemu wcieleniu przeznaczenia", jak słyszymy w jednej ze scen.

Humor, oczywiście bardzo filmowi pomaga. Simon "Benji" Pegg każde nadęcie potrafi rozładować trafnym docinkiem i miną, ale i Cruise'owi nie można odmówić dystansu do samego siebie, kina szpiegowskiego jako takiego i samej serii "Mission: Impossible". Zresztą trudno już chyba dziś wyobrazić sobie dobry film akcji i kolejną odsłonę (jakiejkolwiek) franczyzy bez pewnej dozy autoironii.

W "Mission: Impossible - Rogue Nation" wszystko jest na swoim miejscu, inteligentnie poukładane i umiejętnie podkręcone adrenaliną. Teraz już tylko możemy czekać na to, co jesienią w kwestii szpiegów powie Sam Mendes i pan Bond. W końcu 007 i Hunt to bratnie dusze, choć James jest pewnie bardziej powściągliwy - jak to Brytyjczyk, a Ethan w gorącej wodzie kąpany - wiadomo, Jankes.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC