FILM

Idy marcowe (2011)

Ides of March, The

Recenzje (1)

Bohaterem obrazu w reżyserii George'a Clooneya jest pracownika sztabu wyborczego jednego z kandydatów na prezydenta. Młody, pełen ideałów chłopak z czasem odkrywa, czym naprawdę jest polityka.

"Idy marcowe", tak jak wstęp tej recenzji, to jeden wielki truizm w nieco protekcjonalnym tonie. George Clooney nie odkrywa niczego nowego, nie mówi o rzeczach, o których byśmy nie wiedzieli z wiadomości czy innych kinowych dzieł. Że polityka to brudna gra. Że to środowisko zepsute, toczone przez chciwość i zachłanność. Że zasady, w które ktoś głęboko wierzy przestają się liczyć, gdy zaczynają działać na niekorzyść. To świat, gdzie nie znajdziemy bohaterów, kryształowych charakterów. Jak zauważa dziennikarka grana przez Marisę Tomei, to mili faceci, którzy prędzej czy później rozczarowują. No i oczywiście jest też kobieta.

To wszystko jest doskonale znane, przemaglowane na każdy możliwy sposób. Clooney ubrał jednak te wyświechtane tematy w zgrabny, inteligentny, polityczny thriller. W film o ambicji, złudnych marzeniach i... błędach oraz ich konsekwencjach. George jest trochę jak wytrawny polityk w czasie kampanii - pokazuje wszystko tak, by się podobało, wyglądało świeżo, intrygowało, sprytnie wciąga w swą opowieść, uwodzi charyzmą. Nie osiągnąłby jednak tego bez sztabu, który zebrał. Ryan Gosling jest na fali i ten film potwierdza, że nie bez powodu, Marisa jak zawsze wspaniała, a Paul Giamatti i Philip Seymour Hoffman znowu z klasą. No i jeszcze wciąż nietuzinkowa Evan Rachel Wood.

"Idy marcowe" nie są wielkim dziełem, klejnotem kinematografii. To po prostu dobrze opowiedziana, świetna zagrana historia, która potrafi zaciekawić. Wystarczająco złożona i pogłębiona, by była czymś więcej niż tylko rozrywką.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC