Micky (Mark Whalbehrg) jest obiecującym pięściarzem. Ciężko pracuje, ma talent, ale nie może się wybić. Rodzina niby mu kibicuje, tak naprawdę na nim żeruje. Jest jeszcze jeden problem - jego przyrodni brat, Dicky Eklund, duma miasteczka Lowel. Chłopak jest lokalną legendą boksu. Niestety, zaprzepaścił karierę, pogrążając się w nałogu.
"Fighter" to oparty na faktach film o tym, jak wychowujący się w trudnych warunkach chłopak pokonuje kolejne przeciwności losu i zostaje mistrzem. Obraz Davida O. Russella ma wszystko, czego trzeba, by jednocześnie wzruszać i dodawać wiary. Mamy toksyczną rodzinę z zaborczą matką na czele. Braterską rywalizację i braterską miłość. Jest też kobieta, która odmienia życie Micky'ego. Dzięki niej staje się bardziej pewny siebie i bardziej waleczny nie tylko na ringu. To z jednej strony historia upadku, zmarnowanych okazji, z drugiej opowieść o dążeniu do celu pomimo wszystko. Oczywiście jest też dramatyczna walka w finale.
Ponadto, czekają nas znakomite kreacje aktorskie. Wahlberg jest świetny, szczególnie, że przypomina siebie samego z czasów, gdy jeszcze jako Marky Mark śpiewał "Good Vibrations". Tak naprawdę błyszczy jednak Bale. Jest antybohaterem i bohaterem w jednym. Nie sposób go polubić, ale i trudno nie docenić. Amy Adams imponuje natomiast uporem i szczerym oddaniem.
Dzieło O. Russella to świetne, pozbawione taniej egzaltacji połączenie dramatu o spełnianiu marzeń z bardzo męskim kinem, gdzie leją się pot i krew, gdzie lojalność i rodzina znaczą więcej niż duma.