FILM

Mamut (2009)

Mammoth

Recenzje (2)

Leo (Gael García Bernal) jest geniuszem i właścicielem przynoszącej krocie firmy zajmującej się grami komputerowymi. Jego żona, Ellen (Michelle Williams), jest pełnym troski chirurgiem. Żyją w dostatku, w przestrzennym mieszkaniu w Nowym Jorku. Są szczęśliwi i kochają się. Mają też mądrą i słodką córkę, Jackie, w której wychowaniu pomaga pochodząca z Filipin Gloria. W Ameryce pracuje, by zarobić na dom i lepsze życie dla swych dwóch synów. Leo leci do Bangkoku w podróż służbową i choć czekają na niego luksusowe apartamenty i tajskie masażystki, chce spędzać czas w zwykłej chacie nad brzegiem morza z prostytutką Cookie. Ellen, choć na co dzień ratuje życia, chwilami wolałaby po prostu coś ugotować, Gloria natomiast, która wspaniale opiekuje się swą podopieczną, marzy o tym, by ten czas spędzić ze swoimi dziećmi.

Lukas Moodysson pokazuje różne miejsca, różne światy, gdzie, słowo luksus oznacza coś zupełnie innego. W Nowym Jorku jest to bieżnia na dachu apartamentowca, w Tajlandii prywatny tlen w aerozolu, a na Filipinach uniknięcie przekopywania lokalnego wysypiska śmieci. To, co w jednym kraju warte jest tysiące dolarów, gdzie indziej zaledwie kilkadziesiąt, a paradoksem jest, że piłka do koszykówki, którą Gloria kupuje w USA na prezent dla syna została wyprodukowana na Filipinach.

"Mamut" to pięknie zagrany i bardzo smutny film o tym, jak nie doceniamy tego, co mamy. Jak to, co dla nas jest proste i zwyczajne, dla innych jest spełnieniem marzeń. Jak pieniądz przysłania nam, co w życiu jest naprawdę ważne i jak do szczęścia czasem wystarczy wspólny czas na kanapie. Szwedzki reżyser nie próbuje jednak chwytać za serce, wzruszać, trochę szorstko, z pewnym dystansem, pokazuje, co nam umyka.

Mamut

"Mamut" pierwszy raz pojawił się w Polsce podczas WFF 2009. I chyba dobrze, że ktoś zdecydował się na szerszą dystrybucję, chociaż film nie jest wybitny...
Sama treść jest nieco zbyt banalna, film nie odkrywa żadnej prawdy, o której wcześniej byśmy nie wiedzieli. Fakt. Może skłonić do paru życiowych refleksji. O tym, że czasem jesteśmy zagubieni, jak i dlaczego dokonujemy pewnych wyborów. O tym, że nie można mieć wszystkiego, ale powinniśmy doceniać to, co przynosi życie.
Tylko czy warto dla tych wniosków spędzić ponad dwie godziny w kinie, oglądając film, który chwilami bywa nie tylko banalny, ale nawet nudny?
Są w nim dwa elementy, dla których warto: zdjęcia - fantastyczne, piękne, żywe, barwne, poruszające obrazy; ścieżka dźwiękowa - Ladytron - właśnie dzięki tej produkcji wciąż wracam do płyt Ladytron, chociaż nie jestem fanką tego gatunku.
Przypuszczam, że wśród szerszej publiczności obraz wzbudzi skrajne opinie, więc warto zobaczyć, żeby mieć własne zdanie w dyskusji.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC