FILM

Surogaci (2009)

Surrogates

Recenzje (1)

Od razu zaznaczę, że co sezon czekam od jakiej to klęski wybawi nas niezmiennie dziarski gwiazdor. Moja wiara w jego powodzenie jest niezłomna, mimo to oddycham z ulgą, kiedy szelmowski uśmiech na jego twarzy oznajmia "znów się udało". Ale, do diabła, lubię jak coś ciekawego dzieje się na ekranie, nim zyskam pewność, że świat znów jest bezpieczny.

Sam pomysł "Surogatów" jest kapitalny. Czasy obecne. Ludzie wiodą życie w domowym zaciszu podczepieni pod skomplikowane ustrojstwa, a wszystkie obowiązki, ale i przyjemności, wykonują ich humanoidalne roboty sterowane za pomocą fal mózgowych (mówiłam, że kapitalne!). Za sprawą rewolucyjnego wynalazku świat stał się lepszy (na przykład drastycznie spadła przestępczość). Po ulicach chodzą tylko gładcy, symetryczni osobnicy wyglądający jak modele Armaniego. Prawdziwi ludzie (ci podłączani w domach, jak i żyjący w zbuntowanych enklawach) są natomiast grubi, zaniedbani, obowiązkowo ubrani w pidżamy i ze strasznymi fryzurami. I już na tym etapie zaczyna się problem. Bo już wiemy, że będzie sztampowo, schematycznie, tendencyjnie. Że twórcy postawią grubą kreskę między tym, co ludzkie i nieludzkie. Wracając jednak do fabuły. Sielanka kończy się, gdy w niepowołane ręce trafia prototyp broni, która eliminując surogatów, zabija także ich operatorów, czyli prawdziwych ludzi. Jeśli ktoś się pogubił, może uznać, że był w kinie, gdyż zamiast pełnej zwrotów akcji, misternej intrygi, dostajemy szytą grubymi nićmi konspirację pokazaną w bałaganiarski, pogmatwany sposób.

Jonathan Mostow zupełnie nie wykorzystał potencjału tego projektu. Minimalnie nakreślił "surogatowe realia" (pomysłowe są jedynie sceny w armii oraz impreza z futurystyczną używką), scenarzyści z kolei chyba robotom dali do napisania dialogi. No i cierpiący Bruce. Trzeba bowiem wiedzieć, że chociaż mężnie walczy i nadstawia własną, niesurogatową klatę, jest facetem po przejściach, mężczyzną naznaczonym stratą, co demonstruje zbolałą miną. Nie udała się Willisowi taka kreacja w "Osaczonym" i tym razem też nie. Poza tym, umówmy się, chcemy widzieć Bruce'a biegającego boso po stłuczonym szkle a nie skamlającego pod drzwiami żony.

A generalnie chodzi o to, że bez względu, na traumy, jakie nas dotykają, musimy sami je przeżyć. Musimy stawić czoła bezwzględnemu, okrutnemu światu. Musimy docenić to, czym jest człowieczeństwo. Jeśli ktoś potrzebuje takiego podniosłego przesłania bądź chce zobaczyć Bruce'a Willisa z figlarną blond-grzywką, zapraszam na seans.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC