FILM

Zakochany Molier (2007)

Molière
Inne tytuły: Moliere

Pressbook

Rok 1644. Molier ma dopiero 22 lata, jest obciążony wielkimi długami i prześladowany przez komorników. Jednak z uporem maniaka wystawia kolejne tragedie, które okazują się katastrofalnymi niewypałami.

Gdy pewnego dnia twórca zostanie pojmany przez swoich wierzycieli, pomocną dłoń zaoferuje mu bogaty Paryżanin – Jourdain. W zamian za wyciągnięcie z więzienia, pechowy pisarz zobowiąże się nauczyć go elokwencji i bon ton’u w relacjach z kobietami.

I tak Molier trafia na salony niczym świętoszkowaty Tartuffe...i niespodziewanie zakochuje się w żonie swojego wybawcy.

„Żeby zrozumieć postać taką jak Molier trzeba zapomnieć o jej ciężarze historycznym”, twierdzi Grégoire Vigneron. „To przede wszystkim bohater, jakiego wszyscy lubimy: wszechstronny, wszechmocny – bądź co bądź napisał „Świętoszka” w dwa tygodnie!

A przecież był to także wielki tchórz. Poznaliśmy smakowitą anegdotę z jego życia.

Wielu widzów i czytelników obrażało się na twórcę za to, że nieprzychylnie ich portretował. Pewnego dnia leciwy żołnierz, który rozpoznał się w jednej ze sztuk Moliera, udawał, że chce go uściskać na oczach setek osób w Wersalu. Gdy pisarz zbliżył się do niego, ten zranił go w policzek. Ktoś inny potraktowałby to jako wyzwanie na pojedynek. Jako że Molier nie miałby w nim najmniejszych szans, zhańbiony udał, że nic się nie stało i odszedł bez słowa!”.

Inną ciekawą cechą pisarza było zainteresowanie odbiorem jego sztuk. Vigneron wyjaśnia: „Molier dbał o dużą widownię. Sam reżyserował aktorów i walczył ze wszystkich sił o sukces. Miał niezwykły zmysł marketingowy i umiejętność komunikacji z widzem. Dzięki notatkom Lagrange’a wiemy, że z uwagi na popularność swoich dzieł był gotów je poprawiać”. Cechami, którymi Laurent Tirard uzupełnia portret pisarza, są także nadwrażliwość, przesada i megalomania. Reżyser podkreśla, że ukazane w filmie spotkanie pisarza z dojrzalszą od niego Elmirą, stanowi przełom w jego życiu: „Jej punkt widzenia pokazuje, mu jak ma żyć”.

Grégoire Vigneron wskazuje na inne ważne fakty z życia Moliera, również zaznaczone w filmie ze względu na ich znaczenie dla jego twórczości: „Był synem tapicera, w jego sztukach widać więc kunszt rzemieślnika. Przede wszystkim Molier był jednak aktorem. Dziadek zaraził go upodobaniem do sceny, zabierając go na występy kuglarzy na Pont Neuf.

Pisać zaczął nie z zamiłowania do słów, lecz właśnie do gry na scenie. Wykształcenie zdobył u Jezuitów w Clermont i na wydziale prawa, stąd jego solidne przygotowanie teoretyczne. Bez tych wszystkich czynników nie zdołałby tyle później osiągnąć”.

Film Laurenta Tirarda „Zakochany Molier” to świeże spojrzenie na geniusza francuskiej komedii. Hołubiony dotąd za klasycyzm swoich dzieł, twórca zyskuje ludzką twarz. Filmowcy postanowili odejść od posągowego traktowania Jean-Baptiste’a Poquelina, koncentrując się na okresie jego życia, który pozostaje zagadką dla biografów. Co działo się po zniknięciu 22-letniego dramatopisarza? Czy mógł wtedy spotkać pierwowzory swoich słynnych postaci? I wreszcie czy przygody z tego zagadkowego okresu zainspirowały wielkie namiętności i prawdy o ludzkiej naturze, w które obfitują komedie Moliera?

Reżyser Laurent Tirard wspomina, że pomysł nakręcenia filmu zrodził się przypadkowo.

„Po realizacji mojego debiutu ‘Zdrady, kłamstwa i coś więcej’ miałem ochotę odejść od współczesnej komedii. Wielką przyjemność sprawiło mi przygotowanie do tamtego filmu krótkich scen rozgrywających się w prehistorii, średniowieczu, XIX wieku i latach 80.

Stąd moja słabość do szalonej komedii, która współczesną tematykę rozgrywałaby w historycznym kostiumie”. Tirard, który pamięta lekturę „Mizantropa” jeszcze z liceum, a „Uczone białogłowy” poznał dopiero niedawno, podkreśla takie atuty twórczości Moliera jak „magia w posługiwaniu się słowem, uniwersalność ukazywanych tematów i wnikliwe portretowanie natury ludzkiej”. „Adaptacja jednego dzieła nie wydała mi się wystarczająca, zainteresowałem się więc biografią autora”, zaznacza reżyser.

Wraz ze współscenarzystą Grégoirem Vigneronem Tirard postanowił zainscenizować coś niesłychanego – spotkanie twórcy z własnym dziełem. „Oddając ducha jego dramatów, chcieliśmy podzielić się własnym spojrzeniem na pisarza”, dodaje Tirard. Producent Marc Missonnier chwali scenarzystów za odejście od klasycznego sposobu przedstawienia twórcy, co pozwoliło „uaktualnić mit wielkiego Moliera, tchnąć w niego nowe życie, humor i emocje, które uczynią go naprawdę ponadczasowym”. Vigneron utożsamia się z twórczością Moliera, a zwłaszcza z analizą obyczajów i wnikliwym studium ówczesnego społeczeństwa: „To jemu zawdzięczamy nasz ulubiony gatunek komedii obyczajowej, który teraz uprawiają tacy mistrzowie jak Woody Allen”.

Tirard, który wiele uwagi poświęcił biografiom dramaturga, wyróżnia pracę Michaiła Bułhakowa: „Wielu historyków kręci na nią nosami, ale to właśnie Bułhakow wytknął szereg wad Moliera - niewielki dystans do samego siebie, ostry temperament, tchórzliwość - przybliżając go tym samym zwykłym śmiertelnikom”. Vigneron dodaje, że „Zakochany Molier” jest obrazem fikcyjnym, ale bezpośrednio inspirowanym duchem dzieł pisarza oraz faktami takimi jak klęska inscenizacji jego tragedii, tournee po prowincji, uwięzienie za długi i zniknięcie pisarza. „Chcieliśmy zrozumieć mechanizm powstawania jego dzieł. Zupełnie zmieniło to nasze spojrzenie na komedię. Karierę filmową będziemy odtąd dzielić na okres ‘przed’ i ‘po Molierze’”, podsumowuje scenarzysta.

Następnym etapem w powstawaniu scenariusza „Zakochanego Moliera” był dobór bohaterów, którzy mogli najskuteczniej pomóc w zrozumieniu tytułowej postaci. I tak Célimene powstała z połączenia swojej imienniczki z „Mizantropa”, Philaminty z „Uczonych białogłów” oraz „Pociesznych wykwitniś”. Kluczowy dla akcji Jourdain też jest hybrydą. „Po części przypomina nawet samego Moliera”, twierdzi Tirard. „Widz najbardziej utożsamia się jednak z Molierem, bo za jego pośrednictwem poznaje takie postaci jak Tartuffe. Obsadzenie Romaina Duris dawało gwarancję wyjścia ponad stereotypy, liczyłem na jego silną osobowość. Duris zaskoczył mnie talentem komediowym, chociażby w scenie kpienia z komorników oraz gdy odgrywa wszystkie postaci ze swoich sztuk w jednej z końcowych scen. Aktor nigdy wcześniej nie występował na scenie, ale błyskawicznie złapał na to bakcyla. Do każdego nowego wyzwania podchodzi niezwykle pracowicie, a grając żywą i targaną wieloma emocjami postać, wykazał się wielką charyzmą i nowoczesnym podejściem do budowania roli”.

Powierzenie postaci Jourdaina Fabrice’owi Luchini może, według Tirarda, wydawać się ryzykowne. Reżyser pragnął zaakcentować szaleństwo i częste wewnętrzne przemiany, jakich doznaje ów bohater. Luchini, ceniony zarówno za mistrzowskie posługiwanie się językiem francuskim jak i dogłębną znajomość sztuk Moliera, czuł silny opór przed zagraniem „nieokrzesanego, radosnego kretyna”. W trakcie pierwszego spotkania z reżyserem podejrzewał go wręcz o chęć skompromitowania Luchiniego. Tirard z trudem zdołał go przekonać, że tylko doświadczony aktor potrafi ukazać złożoność postaci, zbudowanej z nawiązań do Oregona w „Świętoszku” i Chrysale’a z „Uczonych białogłów”. „Bohater ten potrafi wykazać się siłą oraz inteligencją, a jednocześnie dać się wodzić za nos jak dziecko. Rola nie miała być zupełnie nowym wyzwaniem dla Fabrice’a. Podobnie jak Jourdain ma w sobie przecież dziecięcą naiwność, którą trudno podrobić”, tłumaczy reżyser.

„O dziwo, rolę Elmiry trudno mi było obsadzić we Francji. Brakowało kogoś dojrzałego o wystarczającym wdzięku i delikatności, kto obnażyłby prawdę o nas – mężczyznach, czyli dzieciakach, które nigdy nie dorosną”, wspomina Tirard. „Gdy oglądałem filmy z Laurą Morante, uderzyła mnie siła jej spojrzenia i melancholia, która się za nim kryła. Morante dobrze mówi po francusku, ale miała pewne problemy wymową i rytmem w tak skomplikowanym tekście. Musiałem ją przekonać, żeby podeszła do niego z większym luzem i nabrała przyjemności w grze. Sama zaproponowała wiele rozwiązań, np. wybuch śmiechu w dzień po rozszyfrowaniu prawdziwej tożsamości Świętoszka”.

„Zakochany Molier” jest pierwszym wspólnym projektem Laurenta Tirarda i wschodzącej gwiazdy francuskiej komedii Eduarda Baera. „To rola wychodząca poza jego dotychczasowy repertuar: zakręconych, gadatliwych przystojniaków. Z wielkim talentem zagrał Doranta jako perfidnego manipulatora, którego, tak jak w sztukach Moliera, czeka klęska”. Tirard nie miał z kolei najmniejszym wątpliwości, kogo wybrać do roli Célimene: „Ludvine Sagnier idealnie wciela się w rolę młodej, seksownej diablicy. Świetnie opanowała swoje kwestie, które przecież nie były jednoznaczne. Pyszna jest zwłaszcza scena, w której z morderczą ironią zwraca się do swoich słuchaczy w salonie”.

Podsumowując pracę nad projektem Laurenta Tirarda, producent Marc Missonier podkreśla, że całej ekipie zależało na wykorzystaniu potencjału komediowego scenariusza, ale także emocji, jakie wywoływał. Widzowie mieli śmiać się do łez. „Znawcy sztuk Moliera docenią rzemieślniczą robotę aktorów przy scenariuszu Grégoire’a Vignerona. Najbardziej cieszę się z tego, że laikom film także przypadł do gustu. Być może sięgną teraz po inne źródła, by dowiedzieć się więcej o Molierze”.

ROMAIN DURIS (Molier, Jean-Baptiste Poquelin)

Lektura scenariusza wciągnęła mnie jak dobry kryminał. Przez szkołę sztuki Moliera kojarzyłem niestety z czymś staroświeckim i sztywnym. Czytając scenariusz Vignerona zrozumiałem, że to czego nas nauczono, nie odzwierciedlało energii i pasji Jean-Baptiste’y Poquelina. Jego dzieła mogą trafić do młodzieży, jeśli zostaną zaprezentowane w sposób bezpretensjonalny i świeży. Molier jest nowoczesny i wywrotowy, a to podoba się każdemu.

Zbierając informacje o Molierze studiowałem malarstwo z tej epoki i odwiedziłem Comédie Francaise. Poczułem wtedy ciężar odpowiedzialności, przez który bałem się wystąpić w tym filmie. Przełomem była scena rozgrywająca się w teatrze. Wyzwoliło mnie poczucie intymności z widownią. Sporo dała mi także nauka kaligrafii. Godzinne ćwiczenia w pisaniu piórem co dzień pozwoliły mi przenieść się duchem w tamte czasy. Najważniejsze było jednak opanowanie języka epoki i charakterystycznej dykcji, co pozostało mi zresztą do dzisiaj!

Na żadnym planie nie rozpoczynałem jeszcze pracy tak jak w przypadku „Zakochanego Moliera”. Pierwszego dnia kręciliśmy scenę w tawernie, gdzie w otoczeniu przyjaciół mój bohater zaczyna topić smutki w alkoholu. Szybko przeholowuje i skutki są opłakane. Dzięki takiemu początkowi błyskawicznie zapomniałem o tremie.

Wiele przyjemności sprawiła mi także gra u boku Fabrice’a Luchiniego. Nasze postaci nie są szczególnie ze sobą zżyte, ale potrzebują siebie nawzajem. Nie graliśmy ani wrogości ani braterstwa, ale gdy Jourdain dowiaduje się o kochanku żony, można wyczuć między nami więcej sympatii. W grze Laury Morante można zauważyć wyraźną przemianę, stopniowo rodzi się wzajemne zrozumienie, a potem namiętności w stosunku do Moliera. Nie jest trudno dać się uwieść Laurze, zwłaszcza w scenach, w których Elmira i Molier stają się sobie bliżsi.

Przygody i emocje, wyzwolone dzięki temu filmowi będę pamiętać przez całe życie. Oryginalność Laurenta Tirarda polega na tym, że nie przedstawia Moliera ani jako „gwiazdę rocka” ani niedoścignionego geniusza. Ukazał złożonego człowieka, którym targają żądze, ambicje i wątpliwości. To pisarz, który staje przed swoim dziełem i człowiek zmagający się z samym sobą. Molier zawsze pisał z dużą dozą szacunku i współczucia, nawet dla tych z których szydził. Najwięcej uwagi poświęcał sytuacjom codziennym, życiu i naszym porażkom. Wszyscy zgodziliśmy się z Laurentem, że właśnie to warto pokazać.

Nie narzucamy jedynej słusznej wersji życia Moliera. Proponujemy natomiast własną interpretację jego geniuszu jako obserwatora natury ludzkiej”.

FABRICE LUCHINI (Jourdain)

„Laurent Tirard miał ambitny pomysł nakręcenia komedii o wymyślonym epizodzie z życia Moliera, w którym autor poznaje postaci, które stałyby się kanwą dla jego późniejszych sztuk. Zaproponowana rola wydawała mi się staroświecka – mogłem sobie wyobrazić zagranie Don Juana czy Alcesta, ale nie „Mieszczanina szlachcicem”. Okazało się jednak, że Jourdain ma wiele cech samego dramaturga. Ma równie dobrą rękę do interesów, co słabe rozeznanie w sprawach serca. Mój Jourdain bywa żałosny, antypatyczny, wzruszający, ale często, mam nadzieję, także zabawny.

W tym filmie najważniejszy jest soczysty język, co stawia przed aktorem nie lada wyzwanie. Trzeba oddać mu hołd , ale nie przeszarżować. Szczerze mówiąc, wybrałem ten zawód właśnie po to, żeby znajdować prawdziwe życie w tekście zapełniającym stronę papieru. Nieważne, czy gramy Marivaux, Moliera czy Rabelais – aktor musi zapomnieć o słowach, a jednocześnie nie może się bez nich obyć!

Jourdain wygłasza szereg tyrad, a tekst Vignerona i Tirarda wydaje się dużo bardziej skomplikowany niż dzieła Moliera. Z przyjemnością odnajdywałem w tych błyskotliwych słowach żywe i szczere emocje. „Zakochany Molier” doskonale oddaje talent autora do opisywania tego, co jest najważniejsze w życiu codziennym. Wokół mojej postaci nie zbudowano całego filmu, rola była jednak sporym wyzwaniem aktorskim, bo choć nie jest pierwszoplanowa, pozwala przejść podobną przemianę do tytułowej postaci”.

LAURA MORANTE (Elmire)

Zawsze byłam miłośniczką Moliera. Gdy jeszcze słabo mówiłam po francusku, zaczytywałam się w jego sztukach we włoskich przekładach. Lubiłam jego spostrzeżenia dotyczące natury ludzkiej i całkowite wyzbycie się manicheizmu. Obok Kleista, Szekspira i antycznych autorów Molier należy do największych twórców teatralnych, płynnie przechodząc od komedii do tragedii.

Byłam zaskoczona, że Laurent Tirard zaproponował Włoszce rolę, będącą kwintesencją francuskości. Dokładnie omówiliśmy, kim jest Elmire i okazało się, że może być w niej wiele z postaci historycznych. Jest przede wszystkim matką, kochającą żoną i wielką miłośniczką sztuki. Przywiązuje się do Moliera za sprawą jego twórczości, wobec męża jest z kolei tolerancyjna, czuła i niemal matczyna. To dumna kobieta, nie ma w niej nic z ofiary.

Największą przeszkodą w graniu Elmire był język. Nie chciałam, żeby widzów raził mój akcent. Za radą Laurenta skupiłam się jednak na tym, co kryje się za tekstem. Część trudnych kwestii, które miałam wypowiedzieć, pada z ust Romaina Duris, który i tak uczynił je zabawniejszymi.

Ostatnio gram w wielu ciekawych filmach we Francji. Za sprawą „Zakochanego Moliera” odnalazłam rolę kobiecą napisaną z wielkim wyczuciem, o co trudno w mizoginicznej kulturze włoskiej. Nieczęsto mam okazję grać kogoś tak złożonego, a jednak zwyczajnego. Wobec Elmiry, takiej jaką poznałam w scenariuszu, czujemy po prostu wiele sympatii. Stąd moja wielka wdzięczność do Laurenta Tirarda za obsadzenie mnie w tym filmie.”

EDOUARD BAER (Dorante)

„Gram Doranta, chytrego markiza, jakich pełno w dziełach Moliera. To po trosze naciągacz, a po trosze mitoman, który wszystko zainwestował w stroje, żeby godnie paradować na dworze. Jourdain stanowi dla niego idealną ofiarę. Jest chodzącym kłamstwem, wielkim hipokrytą, ale pośród jego licznych wad odnajdujemy pewną słabość – on naprawdę zakochał się w Célimene. Ona jest z kolei jeszcze lepszą manipulatorką, a przecież jemu zależy na jej szczerości. To jego osobisty dramat, przez który wiele zyskuje w naszych oczach. Nie uda mu się jednak odkupić swoich win...

Najwięcej scen gram u boku Fabrice’a Luchini, który przyzwyczaił nas do zabaw słownych. Występowanie z nim było zatem fascynujące. Cieszę się, że po kilku rolach pierwszoplanowych mogłem wcielić się w soczystą postać epizodyczną. Żałuję tylko, że zagrałem tylko w jednej, krótkiej scenie z Romainem Duris i kilku, ale za to pysznych, ujęciach z Ludivine Sagnier”.

LUDIVINE SAGNIER (Célimene)

„Gram wspaniałą kurtyzanę, Célimene, która wielkim duchem i sprytem przyciąga do swojego salonu młodzież, spragnioną gier słownych i umysłowych. Pomimo swojej frywolności Célimene wyprzedza swoją epokę. Marzy o emancypacji kobiet w dziedzinie literatury i nauki. Jest majętną wdową lubi zaloty, ale małżeństwo uważa za więzienie.

Jej wdzięk i bogate stroje mówią o niej wszystko. Zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych postaci. Potrafi być okrutna, ale podporządkowuje się w ten sposób regułom narzuconym przez otoczenie. Wbrew jej przekonaniom, nie ma wielkiej władzy. Być może jest zapowiedzią pokolenia wolnomyślicieli, ale nadal jest więźniem społeczeństwa, w którym przyszło jej żyć. Czeka ją nie lada lekcja...”

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC