O filmach, serialach i gwiazdach filmu nie zawsze poważnie.

Pełnokrwiste oszustwo w Silicon Valley, czyli "Wynalazczyni: Dolina Krzemowa w kropli krwi"

01 maja 2019, Wiola Nowak

Wynalazczyni: Dolina Krzemowa w kropli krwi

Twierdziła, że zaledwie kilka kropli krwi pochodzącej z nakłutego palca wystarczy, by wykryć niemal każdą chorobę. Zapowiadała prawdziwą rewolucję na rynku medycznym i biotechnologicznym. Dała nadzieję milionom pacjentów na szybkie, dokładne, tanie oraz bezbolesne badania. Oszukała doświadczonych inwestorów, przedsiębiorców, naukowców. Występowała publicznie, udzielała wywiadów w telewizji, znalazła się na okładkach najbardziej znanych magazynów. Zarobiła fortunę dzięki skrupulatnie dopracowanej mistyfikacji. W szczytowym momencie wartość jej firmy Theranos przekraczała dziewięć miliardów dolarów. W roku 2014 uzyskała tytuł najmłodszej miliarderki w gronie tych, które same zapracowały na swój majątek. Dziś (wraz ze swoim partnerem Rameshem „Sunny" Balwanim) oczekuje na wyrok sądu w sprawie „wyrafinowanego, wieloletniego oszustwa". Grozi jej nie tylko horrendalna grzywna, ale nawet dwadzieścia lat więzienia.

Młodziutka Elizabeth Holmes, bo to właśnie o niej mowa, znalazła idealny przepis na podbój Doliny Krzemowej. Stworzyła nienaganny wizerunek, który przez najbardziej liczących się przedstawicieli światowego centrum nowoczesnych technologii został kupiony w ciemno. Zyskała sympatię i poparcie amerykańskich polityków. Przebojem wdarła się na salony. W dobie błyskawicznie rozwijających się startupów, charyzmatycznych przywódców, mody na minimalizm oraz popytu na wielofunkcyjne produkty ułatwiające życie zwykłym konsumentom, jej pomysł wydawał się być strzałem w dziesiątkę. Ona sama zaś gotowym materiałem, by odnieść sukces na miarę Marka Zuckerberga czy samego Steve'a Jobsa. Nic więc dziwnego, że jako niekwestionowanemu autorytetowi moralnemu udało jej się wprowadzić swój produkt do aptek i szpitali. Autorytetowi moralnemu, świadomie zlecającemu swym pracownikom fałszowanie badań, narażającemu tym samy pacjentów na utratę zdrowia, a nawet życia. Wprowadzając produkt, którego skuteczność nigdy nie została w pełni potwierdzona. Jak Elisabeth udało się stworzyć własną legendę?

Kiedy miała dziewiętnaście lat porzuciła inżynierię chemiczną na Uniwersytecie Stanforda. Twierdziła, że jej obecność na uczelni to strata czasu zarówno dla niej, jak i dla wykładowców. Zamiast kontynuować naukę, założyła w piwnicy akademika małe laboratorium. W nim pracowała nad udoskonaleniem metod badań z próbek krwi. Miały one doprowadzić do stworzenia Edisona - niepozornych rozmiarów maszyny, umożliwiającej samodzielne przeprowadzanie ponad 200 rodzajów testów nawet w warunkach domowych. Przedstawiała się jako idealistka, której nadrzędnym celem jest działanie dla dobra ludzkości. Opowiadała, że jej ukochany wujek zmarł na raka, nie doczekał pełnoletniości syna, nie zdążył się także z nią pożegnać. Wspominała, jak bardzo bała się w dzieciństwie widoku igły oraz bólu towarzyszącego tradycyjnemu pobieraniu krwi z żyły. Chciała zrobić wszystko, by ludzie już więcej nie cierpieli ani podczas wizyty w przychodni czy szpitalu, ani z powodu nieuleczalnej choroby swoich bliskich. A przynajmniej tak twierdziła. Idealistka "po przejściach" z misją zbawienia świata - czy to nie tacy ludzie od zawsze porywali tłumy?

Jednak hasła głoszone przez Holmes to nie wszystko. Siłę oddziaływania zdecydowanie wzmagał jej image. Niebieskooka blondynka o hipnotyzująco niskim głosie, która zawsze ubiera się na czarno i niemal nigdy nie mruga, sprawiała wrażenie niewinnej, dobrotliwej, pewnej siebie oraz zdecydowanej jednocześnie. A wszystkim tym cechom towarzyszyła nutka tajemniczości. Elokwencja, z jaką wypowiadała się na temat swoich badań, firmy oraz idei tylko potwierdzały jej inteligencję w oczach opinii publicznej. Holmes zapewniała, że liczy się dla niej wyłącznie praca. Miała stacjonować w skromnym mieszkanku, w lodówce trzymać jedynie wodę mineralną, posiłki jadać wyłącznie w biurze, a niemal cały swój czas spędzać w siedzibie Theranosa. Czy była to prawda? A może kolejny mit wymyślony na potrzeby marketingu?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że niespełna dwugodzinny film dokumentalny w reżyserii Alexa Gibneya bardziej niż na samym oszustwie w dziedzinie nowych technologii, koncentruje się na fenomenie jego autorki. Mimo to seans zdecydowanie wart jest uwagi - zwłaszcza od momentu, kiedy dochodzimy do demaskacji Elisabeth przez redaktora "Wall Street Journal". Największa zaleta produkcji to wystąpienie przed kamerą pokaźnej grupy osób z otoczenia Holmes - autorytetów naukowych, dziennikarzy, biznesmenów, inżynierów, pracowników laboratorium czy nawet recepcjonistki. Liczna reprezentacja ofiar mistyfikacji Elisabeth­ pozwala widzowi w pełni uzmysłowić sobie "geniusz" oszustki. Historia Holmes wydaje się być całkowicie kuriozalna, biorąc pod uwagę, że rozegrała się w Dolinie Krzemowej. Miejscu, gdzie gromadzi się przecież śmietanka inteligencji. Całość brzmi niczym absurdalny scenariusz trzymającego w napięciu filmu fabularnego. A takowy właśnie tworzy Adam McKey z Jeniffer Lawrence w roli głównej. Oby okazał się równie dobry, jak "Wynalazczyni..." Alexa Gibneya.

Ocena: 8/10

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC