FILM

Bone Tomahawk ()

Recenzje (1)

W przeciętnym miasteczku, gdzie w saloonie pije się whiskey, ludzie zajmują się bydłem i czasem trzeba z kogoś wyciągnąć kulę, pojawia się pewien wędrowiec. Tuż po przybyciu on i dwoje mieszkańców, w tym kobieta, zostaje porwanych przez Indian. A przynajmniej tak się wszystkim wydaje. Na ratunek uprowadzonym rusza czterech mężczyzn.

Pozornie to prosty i wręcz nudnawy film. Ot, czwórka facetów przemierzających dzikie przestrzenie. Jadą bądź idą, rozmawiają. Raz opowiadają coś o sobie, dzielą się doświadczeniami, kiedy indziej dochodzi do sporów, kłótni. Wydawać by się mogło, że to klasyczny western, niemal oldskulowy. Czuć jednak podskórnie, że to coś więcej, coś innego i tak właśnie się dzieje. Bez wchodzenia w szczegóły, starczy powiedzieć, że mocne nerwy i żołądek się przydadzą. Nie myślcie jednak, że to coś w stylu Tarantino i czeka was rzeź i przejaskrawienie cech gatunku. Największym atutem obrazu S. Craiga Zahlera jest klimat i to przeczucie, że to nie jest, po prostu, western. Reżyser misternie budując napięcie, podrzucając zaledwie mikrotropy, skutecznie utrzymuje uwagę widza. Gdyby to była muzyka, można by powiedzieć, że ma groove - ten nieuchwytny, mulisty, rozedrgany ciężar. W uzyskaniu takiego efektu oczywiście pomagają świetni aktorzy, szczególnie Patrick Wilson, Kurt Russell i jak zwykle niezawodny Richard Jenkins.

"Bone Tomahawk" to pod wieloma względami kino surowe, minimalistyczne, zmyślnie jednak wzbogacone o pewne smaczki, detale, unikatowe pomysły, które sprawiają, że to naprawdę film inny niż wszystkie.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC