FILM

High-Rise (2015)

Recenzje (1)

Uznany architekt Royal (Jeremy Irons) marzy o utopii. Wszystkie warstwy społeczne w jednym budynku. Wraz z numerami pięter rośnie status mieszkańców. Wszyscy mają do dyspozycji basen, siłownię, supermarket. On zamieszka na szczycie z żoną i jej sentymentalnym stadem gąsek.

Życie w nowiutkim budynku obserwujemy z perspektywy Lainga (Tom Hiddleston) - wyrachowanego lekarza z niejasną przeszłością. Jeszcze nie wyschła farba, a utopia już zaczyna się walić. Dolne piętra cierpią na braki w dostawach prądu. Za nic mają to bogacze, urządzający na górze dekadenckie bale. Reporter Wilder o rewolucyjnych zapędach z niższych pięter (Luke Evans) wszczyna bunt. Walka do pierwszego trupa? Nic z tych rzeczy. Wtedy impreza na szczycie i rewolucja mas dopiero się rozkręcą.

Na szczęście reżyserowi Benowi Wheatleowi nie przyszło do głowy, by uwspółcześnić "High-Rise". Idylliczne społeczeństwo gnije zatem pośród dekoracji w stylu retro. Lęki, aspiracje i zepsucie są przecież uniwersalne. W odmętach absurdu to rebeliant Wilder pozostaje przy zdrowych zmysłach. I nie on, a Laing jest najbardziej niebezpiecznym drapieżnikiem w dżungli. Wie, gdy stać na uboczu, popisać się, podlizać, a w obliczu katastrofy - przystosować. Magnetyzm obu postaci jest zasługą doskonałych kreacji Evansa i Hiddlestona - dla obu "High-Rise" jest odskocznią od blockbusterów. Popis ich umiejętności to wspólna sesja terapeutyczna na gruzach utopii.

Do ekstremalnych kreacji jak ulał pasują brutalistyczne kadry i ścieżka dźwiękowa z klasykami zespołu ABBA. "High-Rise" brzydzi i zachwyca jednocześnie. Sama intryga nie jest być może wyszukana, ale jej wizualna prezentacja przykuwa do ekranu. Mieszkańcy wieżowca mogą w każdej chwili uciec na zewnątrz. Ale nie chcą. Wolą zakleszczyć się w pułapce z betonu i klasowych utarczek. My też nie uciekniemy, a z nieskrywaną przyjemnością pozwolimy przeczołgać się przez korytarze zatrutego budynku.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC