FILM

Kod da Vinci (2006)

Da Vinci Code, The
Inne tytuły: The DaVinci Code

Recenzje (3)

Film Rona Howarda nie należy bowiem do najbardziej pasjonujących dzieł kinematografii. Mamy do czynienia z obrazem mało ciekawym, za to nadętym i pompatycznym. Reżyser wolał najwidoczniej poruszyć widza "boskością" swej wizji, niż zainteresować go tajemnicą Świętego Graala. W ten sposób zminimalizowane i spłaszczone zostały tajemnicze wątki i intrygi, z kolei nie wnoszące nic podniosłe sceny wydłużono do granic możliwości.

Atutem powieści Dana Browna, na podstawie której powstała kinowa produkcja, jest jej sensacyjno-kryminalny charakter. Autorowi udawało się momentami całkiem zgrabnie budować napięcie, kluczyć, zagęszczać wątki i mnożyć niewiadome. Tego w filmie nie doświadczymy. Wszelakie zagadki rozwiązywane są z dziecinną łatwością i w oka mgnieniu przez wszechwiedzącego profesora Roberta Langdona (w tej roli potwornie bezbarwny Tom Hanks). Ponadto, karygodnie Howard postąpił z postacią inspektor Sophie Neuve (Audrey Tautou). W książce jest ona żywiołową, pomysłową, zaradną kobietą, tymczasem na ekranie widzimy zagubioną, niewiele rozumiejącą, wpatrzoną sarnimi oczami w Langdona łanię. Prawdziwą perłą jest natomiast kreacja sir Leigh Teabinga, którego koncertowo odegrał Ian McKellen. Sceny z jego udziałem to prawdziwa uczta.

Największy zarzut pod adresem filmu to jego nijakość. Ani to sensacja (choć tak gorliwie zapewniają twórcy), ani dzieło poznawczo-historyczne, ani - na szczęście – opowieść miłosna, ani nawet bezsensowna, acz ciesząca oko solidna porcja rozrywki. "Kod Da Vinci" po prostu nie wnosi nic do życia widza i raczej marne ma szanse, aby pozostać na dłużej w jego pamięci.

Kod da Vinci

"Kod da Vinci" jest filmem na pewno kontrowersyjnym, ze względu na to, że scenariusz oparty jest na budzącej wiele emocji książce Dana Browna "Kod Leonardo da Vinci". Jest to znakomity film nie budzący zastrzeżeń od strony wizualnej. Świetny montaż, interesujące rozwiązania w momentach, gdy Langdon omawia jakąś część historii. Znakomite efekty specjalne. Co do wszelkich rekwizytów i miejsc akcji, są one świetnie dopasowane. Od strony reżyserskiej i ludzi odpowiedzialnych za obraz, film jest dopieszczony. Scenariusz w pewnych momentach znacznie różni się od książki (osoby, które czytały książkę bardzo szybko się zorientują). Może to być również denerwujące (przynajmniej dla mnie było) ponieważ niektóre odejścia od książki są nie trafione i powodują pewną niespójność. Obsadzenie Toma Hanksa w głównej roli wydaje mi się pomysłem chybionym. Znany z ról w "Forrest Gump", "Cast Away", "Catch Me If You Can" aktor nie pasował mi do roli trochę tajemniczego profesora Langdona. Kojarzył mi się z ciapowatymi rolami. W "Cast Away" (strasznie nudny film) poradził sobie z rolą, jednak w "Catch Me If You Can" rola agenta specjalnego zagrana była dość sztucznie i niewyraziście. Niestety pokazał to samo w "Kodzie da Vinci". Było kilka dobrych scen, jednak z perspektywy całego filmu nie podołał zadaniu. Pozostali aktorzy wypadli przyzwoicie. Warto zaznaczyć że od strony dźwiękowej film nie budzi żadnych zastrzeżeń. Podsumowując film należy ocenić na 4 gwiazdki. Jednak ja osobiście polecam książkę, chociaż wiem, że nie jest ona może dziełem literackim, a treści w niej zawarte budzą kontrowersje. Przeczytajcie książke i zobaczcie film. Emocje gwarantowane!.

Prawda czy fikcja?

„Kod da Vinci” to kolejny film po „Harrym Potterze...”, który wzbudził tak wiele kontrowersji, doprowadzając do swoistej wojny, pomiędzy żarliwie wierzącymi katolikami, a ludźmi o liberalnych poglądach. O co te zatargi? - tak naprawdę nie mam pojęcia, gdyż film Rona Howarda to czysta fikcja i sprawne kino akcji.
W Luwrze zostaje zamordowany kustosz muzeum Jacques Sauniere, który przed swoją śmiercią zostawił tajemnicze znaki. Na miejsce zbrodni zostaje wezwany wybitny znawca symboli religijnych Robert Langdon (Tom Hanks), który feralnego dnia miał spotkać się z kustoszem, a przez to zostaje uznany winnym zbrodni, przez prowadzącego śledztwo Bezu Fache (Jean Reno). Landgon ucieka z Luwru, a pomaga Mu policyjna kryptolożka Sophie Neveu (Audrey Tautou), notabene wnuczka zamordowanego Sauniere'a. W ślad za nimi wyrusza cała francuska policja i tajemniczy mnich – albinos Sylas. Czy tylko w celu złapania mordercy? Otóż nie. Sophie i Robert chcąc rozszyfrować cenne wskazówki pozostawione przez kustosza, rozwiązują największą tajemnicę chrześcijaństwa, tak skrycie ukrywaną przez Zakon Syjonu, a pożądaną przez Opus Dei – organizację zrzeszającą bezwzględnych fanatyków. Okazuje się, bowiem iż Święty Graal to nie kielich, z którego Jezus pił wino podczas Ostatniej Wieczerzy, ale Graal to Maria Magdalena, żona Jezusa i matka Jego dzieci. To osoba, którą Chrystus wyznaczył na Głowę Kościoła po swojej śmierci...
Akcja filmu toczy się błyskawicznie, całości dopełnia rewelacyjna oprawa muzyczna (Hans Zimmer), która zarówno buduje nastrój, jak i go potęguje. Jednak wartka akcja wciągnie tylko tych, którzy nie przeczytali powieści Dana Browna, pozostali widzowie (tacy, jak ja), będą chcieli porównać wierność adaptacji z oryginałem i dojdą do zgodnych wniosków: film jest ciekawy, ale powieść bardziej przekonuje. Może dlatego, że książka zawsze jest lepsza od jej ekranizacji?
Czy „Kod da Vinci” to fikcja literacka czy zagrożenie dla podstaw chrześcijaństwa? Czy wśród nas są potomkowie Chrystusa? Na to pytanie i wiele innych każdy z nas musi sobie odpowiedzieć z osobna, gdyż „Wszystko zależy od tego, w co wierzysz...”.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC