FILM

Niebo nad Saharą (2009)

Dernier vol, Le
Inne tytuły: The Last Flight, The Last Voyage of Lancaster

Recenzje (1)

Nie wątpię, że zdjęcia na pustyni kosztowały, zaangażowanie Marion Cotillard i Guilliaume'a Caneta na pewno też pochłonęło niemałą część budżetu. To nie czyni jeszcze z filmu superprodukcji. Najbardziej chybiony okazuje się jednak przymiotnik przygodowa. Akcja wygląda bowiem mniej więcej tak. Na Saharę, do stacjonującego tam oddziału wojska francuskiego przylatuje kobieta (Cotillard), poszukując ukochanego, który się rozbił. Kapitan niechętnie jej pomaga, szczególnie, że ma problemy z lokalnym plemieniem i pewnym niezbyt subordynowanym pułkownikiem. Zabiera jednak zdesperowaną dziewczynę w podróż. I idą, idą, idą. Napotykają wrogo nastawionych autochtonów, dochodzi do rozlewu krwi, niesubordynowany pułkownik dezerteruje, postanawiając pomóc kobiecie znaleźć jej mężczyznę. Teraz już tylko we dwoje idą, idą, idą. Dostajemy mikrolekcje historyczno-poglądową na temat kolonizacji Afryki. Idą. Idą. Mówią o miłości. Idą. Pada wielbłąd. Idą, idą, idą. Kłócą się. Idą, idą. Zasypiają sobie w ramionach. Idą, idą, idą...

Cóż, film jest po prostu piekielnie nudny. Cotillard i Canet spisują się bez zarzutu, ale nie są w stanie zbyt wiele pomóc. Szczególnie, gdy wkładane są im w usta frazesy typu "miłość i wątpliwość są nierozłączne". Trudno też zrozumieć zachowanie bohaterki, aż takie poświęcenie, zważywszy czego dowiadujemy się o jej ukochanym. Nie sposób mówić też o filmie o miłości, ta bowiem pojawia się tylko w słowach.

Owszem, zdjęcia są piękne, sama historia pewnie kilka osób poruszy, przebrnąć przez nią jest jednak równie trudno jak przez piaski Sahary.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC