FILM

Jane Eyre (2011)

Recenzje (1)

"Jane Eyre" to opowieść o niespełnieniu. O konwenansach, powinnościach, regułach, zasadach, dumie, wstydzie, nad którymi za wszelką cenę próbuje zatriumfować miłość. On surowy, impertynencki, nieco przerażający, ona zimna, emocjonalnie stłamszona, okaleczona. Między tym dwojgiem rodzi się jednak uczucie. Jakby dwie zranione dusze po prostu się przyciągały - wbrew wszystkiemu.

Największym atutem najnowszej ekranizacji prozy Charlotte Brontë jest klimat. Mroczny, oziębły niczym angielska pogoda, przygnębiający, z pięknymi, ale i bardzo surowymi zdjęciami. Dzieło Cary'ego Fukunagi często bardziej przypomina thriller niż romans, a ten z kolei pełen jest zdawkowych, acz wymownych gestów, drzemiących w ciemnościach uczuć. Wadą obrazu jest natomiast jego dynamika. Początkowa drobiazgowość, chwilami nadmierne rozciąganie wątków, sprawia, że im bliżej końca, reżyser zaczyna się coraz bardziej spieszyć. Z powolnej historii niekochanej, samotnej dziewczynki, dostajemy opowieść o gwałtownym, burzliwym związku. Nie ma czasu, by rozkoszować się napięciem, które narasta między bohaterami, ich dążeniem do szczęścia, niepewnością, zagubieniem.

Choć mamy do czynienia z dramatem kostiumowym i niektóre dylematy dziewczyny są dziś mało zrozumiałe, całość ma uniwersalny, ponadczasowy wydźwięk. Kiedy spojrzeć bowiem na losy pana Rochestera i Jane mamy tak naprawdę opowieść o mężczyźnie z przeszłością i kobiecie po przejściach. O tym, jak pragną miłości i boją się jej. To także bardzo feministyczne dzieło, jednak nie tyle w wymiarze społecznym czy politycznym, lecz jednostkowym. To walka kobiety o kobietę, o szacunek do samej siebie, o siłę, o spełnienie.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC