FILM

Green Zone (2010)

Recenzje (1)

Akcja rozgrywa się podczas prowadzonej przez Stany Zjednoczone okupacji Bagdadu w 2003 roku. Obserwujemy dowódcę oddziału Roya Millera prowadzącego bezskuteczne poszukiwania broni masowego rażenia.

Jak to bywa u twórcy "Tożsamości Bourne'a", mamy do czynienia ze spiskiem a Matt Damon (skupiony, oszczędny, unikający egzaltacji) znów uwikłany jest w szpiegowskie intrygi. Ponownie mamy politykę i walkę jednostki z systemem. Owszem, to już było, cała sztuczka polega jednak na realizacji. Dbałość Greengrassa o szczegóły opłaciła się - stworzył bardzo realistyczny obraz, gdzie wojna to żywioł i kontrasty. Wewnątrz tytułowej strefy życie przypomina imprezę w Beverly Hills, podczas gdy poza jej granicą rozgrywa się nieokiełznana tragedia. Przede wszystkim reżyser znakomicie opowiada historię żołnierza, który nie godzi się na bezmyślne wykonywanie rozkazów. Kapitalnie buduje napięcie, skutecznie zagęszcza akcję, sprawiając, że film wciąga od samego początku. Są pościgi, strzelaniny, ale nie one stanowią o sile obrazu. Największe emocje wywołuje nieustające poczucie wszechobecnego chaosu.

Chyba wszystkim przejadły się już filmy o Iraku, jak pokazuje jednak Greengrass, temat nie został wyczerpany, i wciąż można nakręcić znakomite wojenne dzieło, pozbawione sztucznego dramatyzmu i patosu.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC