FILM

Książę Persji: Piaski Czasu (2010)

Prince of Persia: The Sands of Time
Inne tytuły: Prince of Persia

Pressbook

Jerry Bruckheimer, producent odnoszący największe sukcesy we współczesnym Hollywood (m.in. trzy filmy z serii „Piraci z Karaibów” oraz dwie części „Skarbu Narodów”), lubi przenosić widzów w światy mało im znane. – Dawna Persja jest chyba najcudowniejszych z nich – mówił – z niesamowitym dziedzictwem wyobraźni i fantazji, co spróbowaliśmy uchwycić w „Księciu Persji”. I dodawał: – To wspaniała, pasjonująca opowieść z dużą dozą intrygi, dramatyzmu, przygody i romansu. Nawiązuje do takich epopei, jak „Lawrence z Arabii” – filmu, który uwielbiam.

Jordan Mechner stworzył grę wideo „Książę Persji” w 1989 roku. – Gdyby ktokolwiek z nas mógł wtedy przenieść się 20 lat naprzód, by zobaczyć dzisiejsze gry, z ich niewiarygodnym pięknem i technicznym zaawansowaniem, wydawałoby się nam, że śnimy – mówił. – W tamtych czasach było to swoiste rękodzieło. „Książę Persji” to byłem po prostu ja z komputerem Apple II, w moim pokoju w domu rodziców w Nowym Jorku. Mój ojciec stworzył muzykę do gry, która była ciągiem brzęczeń i bipnięć, natomiast mój brat biegał i skakał, co rejestrowałem kamerą wideo i co służyło mi jako wzorzec ruchów dla postaci. Było to naprawdę bardzo uproszczone. Wczesne lata gier wideo były jak wczesne lata kina. Przyglądaliśmy się istniejącym gatunkom, jak filmy płaszcza i szpady albo science-fiction i zastanawialiśmy się, jak je wykorzystać w nowym medium.

Reżyser Mike Newell tłumaczył, dlaczego projekt ten wydał mu się tak pociągający: – Spodobała mi się myśl znalezienia się w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Mieliśmy całkowitą swobodę tworzenia niesamowitego świata – bo nikt nie wie, jak on naprawdę wyglądał. Historia ta rozgrywa się w czasie, gdy ludzie traktowali opowieści bardzo poważnie i nie było granicy między baśnią a rzeczywistością. Dla mnie jest porównywalna z wielkimi mitami, które są pozornie dość proste, ale wnikają głęboko i zapamiętuje się je na całe życie.

Imię filmowego księcia Persji, Dastan, oznacza po persku „baśń”. Były to zwykle historie koncentrujące się wokół jednego bohatera, który bronił swego ludu przed wrogami. Tak więc pierwotnym źródłem pomysłu są rzeczywiście mity, przekazywane w tamtej kulturze z pokolenia na pokolenie. Bohater opowieści, którą na ekran przeniósł Mike Newell, nie był księciem z urodzenia, lecz było to jego przeznaczenie. Urodził się w VI wieku w jednym z największych mocarstw, jakie znała historia: w Persji. Był dzieckiem ulicy. Za to, że stanął w obronie malca, który próbował ukraść jabłko, groziła mu surowa kara. Jednak szlachetny król Szaraman dostrzegł w nim błysk przyszłej wielkości i wziął pod swoją opiekę. Dastan dorastał więc w pałacu, razem z królewskimi synami Tusem i Garsiwem. – Co mnie ujęło w tej historii – mówił Ben Kingsley grający królewskiego brata Nizama – to właśnie owo jakże pozytywne przesłanie: że każdy ma ogromny potencjał! Możesz być dzieckiem ulicy, ale to nie znaczy, że masz mniejszy potencjał niż książę.

Dastan, wezwany, by udowodnił swą odwagę, bierze udział w ataku na święte miasto Alamut – istnieje bowiem podejrzenie, że w mieście ukrywana jest broń, która ma być użyta przeciwko Persji. Jednak skarb, jaki kryje miasto, jest o wiele cenniejszy: to Piaski Czasu, pozwalające śmiertelnikom odwrócić bieg historii. Dastan zdobywa sztylet, który jest kluczem do Piasków Czasu, ale jego przybrany ojciec, król Szaraman zostaje zamordowany, a o zbrodnię oskarżony zostaje właśnie Dastan. Jego nieoczekiwanym sprzymierzeńcem stanie się młoda księżniczka Tamina, której rodzina strzeże sztyletu od pokoleń i która zrobi wszystko, by wypełnić swą misję. Dastan i Tamina, z początku nieufnie a nawet wrogo do siebie nastawieni, będą musieli przeżyć w sercu nieprzyjaznej pustyni, dać odpór wrogom i skrytobójcom – a wszystko to, by ocalić magiczny sztylet, oczyścić imię księcia i odkryć winnego mordu na królu. – Mike Newell i Jerry Bruckheimer wpadli na pomysł, aby w filmie było jak najwięcej realizmu – mówił grający Dastana Jake Gyllenhaal. – Zastanawiałem się, jak można sprawić, żeby fantazja stała się rzeczywistością... Mike pokazał mi obraz pochodzący z szóstego wieku, który przedstawiał rozmarzonego Persa leżącego na dywanie – wyglądał zupełnie, jakby miał halucynacje! Mike powiedział wtedy: „Chciałbym, aby nasz film miał ten klimat. Chciałbym przenieść do niego wiarę dawnych Persów, że fantazja może stać się rzeczywistością, że można znaleźć magiczny sztylet i cofnąć czas i być święcie przekonanym, że to dzieje się naprawdę”.

Potężna Persja szczyciła się takimi miastami, jak Persepolis, Suza, czy Pasargady. Perskie imperium rozciągało się między Eufratem a Indusem (od zachodu do wschodu) i od Kaukazu i Morza Kaspijskiego po Zatokę Perską (z północy na południe). Oprócz dzisiejszego Iranu, obejmowało także Azerbejdżan, Afganistan, Pakistan, Turkmenistan, Tadżykistan, Uzbekistan oraz wschodnie tereny Turcji i Iraku.

Mechnera zainspirowały dwa dzieła literatury perskiej: „Shahnameh”, pióra wielkiego poety Ferdowsi, powstałe między 997 a 1010 rokiem, oraz „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, których źródłem był zbiór indyjsko-perskich opowieści, znanych jako „Tysiąc opowieści”. Tak o tym opowiadał: – Moja poprzednia gra, „Karateka”, była osadzona w średniowiecznej Japonii, z wulkanem Fudżi w tle. Egzotyczność miejsca była istotnym elementem, który zdecydował o jej sukcesie. Tak więc dla nowej gry chciałem znaleźć coś, co byłoby co najmniej równie pociągające. Zacząłem myśleć o opowieściach z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Pomysły czerpałem z komiksów i książek z obrazkami oraz starszych filmów hollywoodzkich typu „Złodziej z Bagdadu”. Był to niesamowity świat legend i mitów, który nie został jeszcze wykorzystany i stanowił doskonałe tło dla biegania, skakania i awanturniczych wyczynów, które chciałem wprowadzić do gry. Dla Mechnera ważne było, by postać głównego bohatera była bardziej realistyczna, niż to zwykle bywało z postaciami z gier: – Postacie w grach wideo były wtedy zazwyczaj nieważkie – tłumaczył – pozbawione własnego ciężaru: mogły biegać i skakać, ale nigdy nie czuło się, że może im się coś stać. Ja chciałem stworzyć postać z krwi i kości, która po spadnięciu na kolce odczuwałaby ból.

Mike Stenson, jeden z producentów, twierdził, że „Piaski Czasu”, wersja gry wprowadzona w 2003 r., zawierała elementy bardzo filmowe: – Chcieliśmy zachować część z nich, ale podobnie jak w przypadku „Piratów z Karaibów”, od początku zamierzaliśmy je rozwinąć na swój sposób. Niemniej jednak ogólna wymowa jest wierna wizji Jordana Mechnera.

Jerry Bruckheimer podkreślał, że potrzeba było specyficznego reżysera do filmu tej miary. – Mike miał już do czynienia z podobnym ogromem przedsięwzięcia przy filmie „Harry Potter i Czara Ognia” – mówił – a ponadto jest bardzo wytrzymały. Trzeba mieć w głowie konkretną wizję, by zrealizować z sukcesem taki film jak ten. To nie to samo, co dwóch aktorów w małym pokoju, z jedną kamerą. Przede wszystkim jednak Mike Newell cieszył się zaufaniem producentów jako ktoś, kto radzi sobie z każdym wyzwaniem. – Sprawdził się zarówno jako reżyser czarującej komedii „Cztery wesela i pogrzeb”, jak i szorstkiego thrillera „Donnie Brasco” – nie krył podziwu Bruckheimer. – A potem zrobił „Harry'ego Pottera i Czarę Ognia”, z taką dozą fantazji i przygody, jakiej i my potrzebowaliśmy.

– Im film bardziej subtelny, im ciemniejszy, im bardziej niepokojący i bliski naszej ludzkiej, omylnej naturze – tym chętniej uważamy, że to dobry, brytyjski film – komentował Newell. – Ale ostatnio daleko bardziej zainteresowała mnie doskonała, pełna rozmachu rozrywka. „Książę Persji: Piaski Czasu” to jest właśnie to: doskonała, pełna rozmachu rozrywka. Cieszę się, że mogłem wziąć udział w tym projekcie.

Co stwarza bohatera? Odtwórca roli Dastana musiał być wszechstronny: nadawać się do scen dramatycznych, mieć dystans i poczucie humoru, siłę i charyzmę i być sprawny fizycznie. Rozważano podobno kandydatury Orlando Blooma i Zaca Efrona. Ale wybór twórców filmu padł na Jake'a Gyllenhaala. – To musiał być ktoś w konkretnym wieku, a jednocześnie ktoś, kto potrafi zawładnąć ekranem – tłumaczył Newell. – Jake oczywiście spełnia te warunki. Rozejrzałem się i Jake był pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy. I choć spotkałem się z wieloma innymi aktorami, ciągle powracałem do tego pierwszego pomysłu. Wtórował mu Bruckheimer: – Obsada aktorska jest niezmiernie ważna. Może przynieść filmowi powodzenie lub go zgubić. Dlatego też poświęcamy jej tak wiele uwagi. Ale prawdą jest też, że zawsze chciałem pracować z Jakiem. Od dawna go obserwowałem. Jest niesamowitym aktorem, bardzo przystojnym i wysportowanym, a dodatkowym jego atutem było to, że przekazał granej przez siebie postaci swoje poczucie humoru. Jake jest również bardzo pracowity. Poświęcił wiele miesięcy na ćwiczenia fizyczne, aby osiągnąć formę, jakiej wymagała od niego rola. Musiał długo przygotowywać się do walk szablą, do konnej jazdy i parkuru. Był to dla niego gigantyczny wysiłek. Ćwiczył też przez cały okres zdjęć! Także twórca postaci księcia, Jordan Mechner pochwalał ten wybór, choć zaznaczał, że żaden prawdziwy aktor nie będzie do końca odpowiadał obrazowi księcia, który powstał w głowach milionów fanów gry. – Gdy jednak zobaczysz go w kostiumie i w akcji – przekonywał – nie będziesz mieć żadnych wątpliwości: to perski książę z VI wieku!

To, że jest doskonałym aktorem dramatycznym, Jake Gyllenhaal udowodnił już w takich filmach, jak „Zodiak” Davida Finchera, „Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej” Sama Mendesa czy „Tajemnica Brokeback Mountain” Anga Lee. Ten ostatni tytuł przyniósł mu m.in. nagrodę BAFTA (Brytyjskiej Akademii Filmu i Telewizji) w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy i nominację do Oscara. Newell nie mógł się nachwalić swojego aktora: – Jake jest otwarty, uprzejmy, twardy gdy trzeba i ma zdolności komediowe. W „Księciu Persji” wszystko to bardzo mu się przydaje. Zawsze uważałem, że ma niezwykłą charyzmę. Ale nie wiedziałem, że może być także tak rewelacyjnym bohaterem kina akcji! Może walczyć, dzierżyć miecz, biegać, wspinać się, skakać i jeździć konno jakby był przyklejony do końskiego grzbietu. Tego się nie spodziewałem.

Jake Gyllenhaal był zachwycony propozycją roli, bo, jak podkreślał, było to coś kompletnie innego od wszystkiego, co robił do tej pory. – Pomyślałem, że stworzenie postaci-ikony może być wielkim wyzwaniem, a jednocześnie czymś zabawnym. Zawsze lubiłem filmy, w których bohater był zdolny niemal do wszystkiego, pozostając istotą ludzką, nie zaś supermanem.

– Jerry Bruckheimer od samego początku mówił mi – opowiadał dalej Gyllenhaal – że ta postać musi być autentyczna, a nie jak z kreskówki. Spotkałem się z Penny Rose, projektantką kostiumów, i razem, ręka w rękę, pracowaliśmy nad wyglądem garderoby księcia. Każdy jej element ma inną historię, o której nie wspominamy w filmie, ale którą ja pamiętam. Na początku filmu mam na sobie płaszcz. Jak się dobrze przyjrzysz, zauważysz, że coś z niego zwisa. Doszliśmy do wniosku, że mogą to być włosy kobiet, o których względy Dastan zabiegał.

Przygotowania do roli miały charakter zarówno fizyczny, jak i językowy. –Kiedy dowiedziałem się, że mój bohater biegał po ścianach w grze komputerowej – zwierzał się Gyllenhaal – doszedłem do wniosku, że będę musiał nauczyć się parkuru. Miałem szczęście poznać mistrza parkuru Davida Belle'a i trenować razem z nim. To on nauczył mnie, jak biegać po ścianach i skakać z dachu tak, aby nie zrobić sobie krzywdy. Nie ma tu mowy o żadnym udawaniu. Naprawdę udało mi się tego dokonać. Tak wspominał swój pierwszy skok: – Wysokość wynosiła 35 stóp i, nie powiem, byłem zdenerwowany. Staliśmy na szczycie wysokiego budynku w Warzazat, a ja musiałem rozpędzić się i skoczyć. Po raz pierwszy musiałem być przypięty pasami bezpieczeństwa, aby wykonać ten skok. Stojąc na krawędzi, spojrzałem w dół ze 100 razy, zanim skoczyłem. Pamiętam, jak myślałem sobie, że muszę ufać tym gościom, że są najlepsi na świecie w tym, co robią. Po tym, jak skoczyłem, zrobiłem sobie zdjęcie i mam je do tej pory. Może zrobię sobie z niego wygaszacz ekranu... Zdolności Gyllenhaala w dziedzinie parkuru potwierdzał Belle, legenda parkuru, i – jak mówił o nim Bruckheimer – „najlepszy z najlepszych”. Współpraca okazała się owocna dla obu stron, bo dla Belle'a możliwość włączenia się do prac przy „Księciu Persji” była spełnieniem wszelkich marzeń. – Gdy oglądasz taki film – mówił – po prostu chcesz być jego częścią. Mike Newell tłumaczył: – Parkur narodził się na przedmieściach Paryża, gdzie dzieciaki były tak znudzone, że zaczęły wymyślać najdziwniejsze ewolucje, żeby sprawdzić swoją sprawność. Widziałem filmy dokumentalne o parkurze i wiem, że naprawdę te dzieciaki wbiegały po ścianach i skakały z dachu na dach. Były nieprawdopodobnie wyćwiczone. Tak więc zaangażowaliśmy największych światowych ekspertów od parkuru, by pokazali, jak to robić, i co więcej, jak to robić, by wyglądało dobrze. Młodego Dastana zagrał trenujący parkur debiutant, Brytyjczyk Will Foster.

Rola Gyllenhaala wymagała jednak od niego nie tylko umiejętności sprawnego pokonywania najprzeróżniejszych przeszkód w mieście: – Podczas ćwiczeń nosiłem kamizelkę kuloodporną, a w trakcie biegów dokładałem dodatkowe 20 funtów, co miało symulować zbroję, która jest bardzo ciężka. Poza tym, kiedy biegałem, zawsze trzymałem coś w ręku, by przyzwyczaić się do biegania z mieczem. Uprawiałem też sporo boksu, by rozwinąć mięśnie, ponieważ Dastan często walczy dwoma mieczami naraz, więc wszystko musiało być symetryczne – opowiadał.

Brytyjski akcent, z którym mówią postaci w filmie, Gyllenhaal trenował z Barbarą Berkery. – Aby film taki jak ten odniósł sukces, wszystko musi być grane na najwyższej, wręcz teatralnej nucie. Pracowałem z trenerką głosu, która przyniosła starożytne teksty. Stałem na jednym końcu basenu w Los Angeles, ona na drugim, i krzyczałem rzeczy typu: Przez mur, żołnierze! Przez mur! To było prawie jak gra w teatrze. Dodało to mi wewnętrznego ognia, sprawiło, że poczułem się jak wojownik – mówił.

Prócz parkuru, Jake Gyllenhaal musiał intensywnie trenować jazdę konno, pod okiem znanego hiszpańskiego instruktora Ricardo Cruz Morala, na jego ranczu pod Madrytem. Jazdy konnej uczyła się także grająca Taminę Gemma Arterton. – Nigdy nie jeździłam konno – przyznawała – więc musiałam uczyć się tego od podstaw. Jak również musiałam zaznajomić się z wyczynami kaskaderskimi, takimi jak wskakiwanie na konia w galopie. Ale uwielbiałam to, choć poniosłam sromotną porażkę przy kilku tego typu akrobacjach, co było dość żenujące po tym, gdy właśnie oznajmiłam: Nie martwcie się, dam sobie radę!

Gemma Arterton, partnerująca Jakowi Gyllenhaalowi jako księżniczka Tamina, to nowa twarz Hollywoodu. – Znaleźliśmy ją w Londynie – opowiadał Bruckheimer. – Właśnie ukończyła Royal Academy of Dramatic Arts. Wybraliśmy ją, zanim jeszcze na ekranach pojawił się najnowszy Bond. Od tamtej pory Gemma wzbudza ogromne zainteresowanie. To będzie wielka gwiazda. Według Bruckheimera, Arterton ma ogromne szanse, by stać się nową Keirą Knightley, której kariera wystrzeliła po występie w „Piratach z Karaibów”.

Arterton w wyścigu do roli „dziewczyny Bonda” w „Quantum of Solace” pokonała 1,5 tysiąca kandydatek. Jednak wcale nie była pewna, że zdobędzie angaż do „Księcia Persji”. – Mój agent powiedział: Zgłoś się do tego filmu, ale prawdopodobnie nie dostaniesz roli, ponieważ to naprawdę gigantyczne przedsięwzięcie – mówiła. – Spotkałam się więc z osobą odpowiedzialną za obsadę, która wydała się naprawdę zainteresowana, a później z reżyserem Mikem Newellem, ale i tak musiałam przejść wiele prób przed kamerą i zdobyć uznanie wielu ludzi; przekonać ich, że jestem wystarczająco piękna, utalentowana itd. Wydawało mi się, że w życiu nie dostanę tej roli, dlatego też podchodziłam do tego dość obojętnie. Poza tym, do momentu otrzymania telefonu z informacją, że jednak ją mam, minęło tyle czasu, że właściwie już o tym nie pamiętałam. Gdy dotarła do niej ta wiadomość, myślała, że śni. – Siedziałam po prostu na łóżku, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie stało. To dziwne uczucie wiedzieć, że będzie się księżniczką – śmiała się. Arterton podkreślała także, że nie jest to bynajmniej czysto dekoracyjna rola. – To bardzo ciekawa postać – mówiła – ponieważ nie jest wyłącznie „dziewczyną” u boku głównego bohatera: ma wiele różnych stron osobowości. Jest ważną kapłanką, poszukiwaczką przygód, czasami ma w sobie coś z chłopczycy, a nawet musi udawać VI-wieczną barmankę. Do tej roli mam świetne kostiumy z tatuażami z henny, biżuterię we włosach i tego typu rzeczy. Jestem jedyną dziewczyną w filmie, więc muszę dobrze wyglądać!

Królewskiego brata Nizama, stryja Dastana, gra sir Ben Kingsley. – Dla mnie „Książę Persji” to wyzwanie, pod pewnymi względami nie mniejsze niż „Ghandi”, „Lista Schindlera” czy „Elegia” – deklarował w rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim („Gazeta Wyborcza”, 26 marca 2010). – Zwłaszcza że z Mikiem Newellem pracowało mi się świetnie. Na początku podstawą filmu miała być wartka akcja, ale dzięki dobremu porozumieniu ciężar przeniósł się na konflikty między bohaterami. I na tym polegają dobre relacje na planie. Jordan Mechner przyznał, że to właśnie Kingsley był dla niego inspiracją do stworzenia postaci wezyra. – To on był aktorem, którego twarz dałem artyście, który pracował nad grą „Piaski Czasu” – dziwił się – a teraz osobiście występuje w wersji filmowej!

Szejka Amara zagrał weteran ekranu Alfred Molina. Tak mówił o swej postaci: – To rodzaj szelmowskiego oportunisty. Nie obchodzi go, czy łamie prawo, czy nie. Bywa niebezpieczny. Określa siebie jako przedsiębiorcę, ale jego metody są, powiedzmy, niekonwencjonalne. Mówiąc wprost – to złodziej. Początkowo jawi nam się jako czarny charakter, ale w końcu okoliczności sprawiają, że stanie się – acz niechętnie – sprzymierzeńcem Dastana.

Gemma Arterton była zachwycona, że może śledzić pracę doświadczonych, wybitnych aktorów. – Wiele się nauczyłam – zwierzała się – zwłaszcza obserwując, jak ludzie tacy jak Alfred Molina i sir Ben Kingsley są zawsze entuzjastycznie nastawieni do pracy i sprawiają wrażenie, jakby czerpali przyjemność z tego co robią, niezależnie od tego, jak długo kręcimy lub jak trudne panują warunki. Poza tym, cały czas dostawałam wiele drobnych rad. Jest mi bardzo trudno powstrzymać się od płaczu. Myślę, że to dlatego, że grałam Tess i coś się we mnie otworzyło. Sir Ben powiedział mi: Jeśli powstrzymasz emocje, widzowie nie będą w stanie powstrzymać swoich – i było to naprawdę bardzo przydatne.

– Wszyscy mówili nam: Maroko to fantastyczne miejsce – opowiadał Mike Newell – tylko nie jedźcie tam w lipcu ani w sierpniu. I oczywiście, wszystkie zdjęcia kręciliśmy w lipcu i sierpniu.

– Nie mogłem zrozumieć, dlaczego hotel jest kompletnie pusty – wspominał Alfred Molina. – Zastanawiałem się, dlaczego nie ma urlopowiczów z Europy? Miejscowi patrzyli na mnie jak na wariata. Szybko odkryłem, że ludzie nie jeżdżą w miejsce, gdzie jest aż tak cholernie gorąco! Nikt nie pracuje w Maroku w sierpniu. Może tylko szalone psy i Anglicy.

Jerry Bruckheimer tłumaczył, że w Maroku harmonijnie współistnieje współczesność i historia – dlatego jest to tak wspaniały plan zdjęciowy dla filmu kostiumowego. Filmowcy pragnęli także uchwycić autentyczność plenerów, a Maroko ma naprawdę piękne krajobrazy. – Mogliśmy też liczyć na wielu fantastycznych marokańskich statystów, których nie znaleźlibyśmy w Londynie czy Los Angeles – przekonywał producent. – Poza tym, ponieważ kręcono tam tak wiele filmów, jest tam bardzo wielu utalentowanych techników. Bruckheimer był także pełen podziwu dla miejscowych rzemieślników – z ich pracy również korzystano podczas kręcenia filmu. To oni, z materiałów sprowadzonych z Turcji, Tajlandii, Afganistanu, Chin, Malezji, Wielkiej Brytanii, Paryża, Rzymu i oczywiście Maroka, uszyli dużą część spośród 7000 kostiumów, zaprojektowanych przez ekipę pod wodzą Penny Rose, twórczyni kostiumów także do „Piatów z Karaibów”. – Penny jest zdolna zorganizować wszystko, gdziekolwiek na świecie – chwalił kostiumografkę Bruckheimer. Po uszyciu kostiumy, jak wyjaśniała Rose, były poddawane niemałym torturom, aby nie wyglądały na nowe, m.in. przy pomocy betoniarek i tarek do sera.

Życzliwe nastawienie marokańskich władz do filmowców było ogromnym ułatwieniem. Niemniej jednak, temperatury sięgające 50 stopni Celsjusza nie przestały stanowić ogromnego wyzwania dla całej ekipy. – Przyjmowaliśmy ogromne ilości płynów – wspominał Gyllenhaal. – Wyglądało to zupełnie jak kręcenie Super Bowl. Ludzie chodzili dookoła z butelkami Gatorade i wlewali w nas płyn w przerwach między ujęciami. Miałem na sobie kilka warstw odzieży, więc to mi pomogło znieść te temperatury – podobnie jak Berberom i wszystkim ludziom, którzy mieszkają w tym klimacie. Paradoksalnie, to ja byłem odpowiednio ubrany, podczas gdy reszta miała na sobie krótkie spodenki i t-shirty.

Pierwszy klaps padł 23 lipca 2008 roku, w górach Oukaimeden (Atlas Wysoki), 2500 m n.p.m., 75 km od skwierczącego od upału Marakeszu. Aby dotrzeć do tego niedostępnego pasma, ekipa musiała pokonać wiele krętych dróg i skorzystać z kolejki linowej. Dwudziestu marokańskich robotników przez trzy i pół tygodnia pracowało nad wybudowaniem szlaku, którym filmowcy mieli dostać się na miejsce zdjęć. Powstało tam potem miasteczko filmowe, z kuchnią, stołówką i taborem samochodowym złożonym z land roverów z napędem na cztery koła. Ale warto było pokonać wszelkie trudności, gdyż nie znaleziono by lepszej lokalizacji dla filmowej Ukrytej Doliny.

Na pustyni przygotowano plan zdjęciowy dla ataku Persów na Alamut. Nad „wyszkoleniem” szturmującej miasto perskiej „armii”, złożonej z 400 miejscowych statystów czuwał długoletni współpracownik Bruckheimera, jeden z najlepszych specjalistów od scen walk, Harry Humphries. Dzięki pomocy marokańskiego oficera policji Lotfi Saalaoui, oddelegowanego do pomocy ekipie, udało się przekształcić cztery setki ludzi w wojsko w zaledwie 3 dni! Z kolei położony 20 km na południowy zachód od Marakeszu Tamesloht „zagrał” święte miasto Alamut. Scenograf Wolf Kroeger („Ostatni Mohikanin”, „Wróg u bram”) zmienił skromne miasteczko w bogaty, tętniący życiem, VI-wieczny perski ośrodek handlu i kultu, z przypominającym Taj Mahal przepysznym pałacem. – Kroeger to prawdziwy artysta – nie mógł się go nachwalić Bruckheimer. – Ma wizję, zamiłowanie do pilnowania każdego szczegółu, nie boi się myśleć odważnie i budować z rozmachem. Jake Gyllenhaal był pod wrażeniem precyzyjnie przygotowanych dekoracji. – Już w trakcie prób, gdy oglądałem zdjęcia tego, co planował scenograf, nie mieściło mi się to w głowie – od niesamowitych kostiumów do olbrzymich planów filmowych w plenerach w Maroku. I nie chodzi tylko o ogrom filmu i jego zakres, równie wspaniałe są nawet drobne szczegóły kostiumów. Jeśli zaś skręcisz za róg jakiegoś budynku na planie, choć jest to miejsce, gdzie nie będziemy kręcić, znajdziesz tam starannie wykonane detale – niesamowite rzeźbienia lub piękne kafle. Oznacza to, że jeśli Mike Newell zdecyduje się kręcić ujęcie za tym rogiem lub ja zdecyduję się tamtędy pobiec, wszystko będzie na swoim miejscu – tak zostało to przemyślane i przygotowane.

Również Gemma Arterton po raz pierwszy miała do czynienia z tak rozbuchanym planem filmowym. – Rozmach tej produkcji jest nie z tej ziemi – entuzjazmowała się. – Gdy byliśmy w Marakeszu przed rozpoczęciem zdjęć, zabrano mnie na plan filmowy miasta, gdzie mieszka moja postać, Tamina, i było to niesamowite. Były tam ulice, po których można było się przechadzać, pałace, twierdze i rynki. Myślałam sobie: Gram władczynię tego miejsca, mała, niepozorna ja... Skłania to do wielkiej pokory, ponieważ, gdy tak wielu ludzi wykonało całą tę ogromną pracę, teraz ja muszę dać z siebie absolutnie wszystko.

Reżyser wraz ze scenografem długimi godzinami oglądali zdjęcia architektury Iranu. – Wolf, tak jak i ja – mówił Newell – inspirował się sztuką Wschodu. Wykonał wielką pracę, dokumentując perską i bliskowschodnią tradycję architektoniczną. Twórcy filmu podkreślali wielokrotnie, że nie obyliby się bez niezwykłych umiejętności marokańskich rzemieślników. To w warsztatach Marakeszu powstała większość artystycznych detali filmowych dekoracji. Broń, którą posługują się aktorzy, jest zaś efektem szczegółowych studiów prowadzonych m.in. w muzeach w Iranie, Turcji, Iraku, Egipcie i British Museum w Londynie. Miecze, sztylety i tarcze powstały po wnikliwych oględzinach zabytkowej broni, przy czym połączono różne style, by stworzyć oryginalną broń, rodem z baśniowego, pełnego fantazji świata. Powstało 3500 sztuk dzid, mieczy, noży, tarczy, łuków, kołczanów i wielu innych rodzajów broni z żelaza, drewna, gumy oraz wszelkich potrzebnych do tego celu materiałów. Oczywiście najważniejszym rekwizytem był magiczny sztylet, którego strzeże Tamina i który musi odzyskać Dastan. Sztylet ten, gdyby odtworzyć jego pierwotny wygląd z gry „Piaski Czasu”, nie spełniałby swej funkcji. Trzeba było więc tak go zmodyfikować, by posługiwanie się nim było naturalne i oczywiste – a musiał być na tyle wytrzymały, by znieść wszystkie swe filmowe przygody. Powstało 20 egzemplarzy sztyletu, w tym ta najważniejsza, z prawdziwym metalowym ostrzem, rękojeścią z kryształu i diamentowym przyciskiem, uwalniającym magiczny piasek. Były też sztylety z niezwykle twardej albo z miękkiej gumy, używane w zależności od potrzeb.

W księżycowej scenerii Bouaissoun, 45 km na północny zachód od Marakeszu, kręcono sceny ze strusiami. Realizacja wyścigu tych temperamentnych ptaków pochłonęła pełne cztery dni zdjęciowe. – Struś jest niewiarygodnie tępym stworzeniem i trzeba cierpliwie czekać, aż da z siebie to, co ma najlepszego – zdradzał tajniki pracy ze strusiami reżyser. Na szczęście, obyło się bez wypadków. – Prawdę mówiąc, jestem bardzo, bardzo usatysfakcjonowany występem strusi – podsumowywał to doświadczenie Newell. A Jake Gyllenhaal komentował: – Kręcenie scen z ich udziałem było straszne. To podłe ptaszyska! One są naprawdę bardzo, bardzo niebezpieczne. Mogą cię zadziobać na śmierć, rozszarpać twarz pazurami… I są duże. Bardzo, bardzo duże. Są w stanie cię stratować. W jednej scenie wpadam w sam środek gonitwy strusi i muszę biec, aby przeżyć, bo goni mnie osiem tych ptaków. Po pierwszym ujęciu pomyślałem sobie: Uff, to musiało wyglądać niesamowicie! A operatorzy powiedzieli mi: „Myśmy kręcili, ty biegłeś. Wypuściliśmy strusie po tym, jak już skończyłeś biec”. Na strusiach ścigali się zawodowi marokańscy dżokeje, po dwóch tygodniach treningów. Żaden z nich nigdy przedtem nie jeździł na strusiu! A są one o wiele mniej stabilne od koni. Alfred Molina wspominał scenę z ukochaną samicą swego bohatera, szejka Amara – Anitą. Po kilku ujęciach, które poszły świetnie, mimo że strusie są ze swej natury zupełnie nieprzewidywalne, Molina zupełnie spontanicznie pocałował strusia w szyję. Mogło się to skończyć bardzo źle, ale na szczęście nic się nie stało. Dopiero po zdjęciach Molina dowiedział się, że strusica Anita to w rzeczywistości samiec, Alan.

Kolejny plan zdjęciowy był zlokalizowany niedaleko Warzazat, w oazie Fint. Przybywających filmowców witała tabliczka: „UWAGA! Węże i skorpiony. Należy zachować szczególną ostrożność”. Na planie obecny był cały czas marokański specjalista od węży, odpowiedzialny za bezpieczeństwo ekipy. Powodem kłopotów stały się w końcu nie zwierzęta, a pogoda. Po dwóch dniach przeszła bowiem tędy burza piaskowa. Co prawda, jak twierdził Newell, miejscowi w ogóle się nią nie przejęli. Według nich, nie była to PRAWDZIWA burza piaskowa, która sprawia, że wszystko staje się dosłownie czarne. To tylko wiejący 80 km/h podmuch...

Trudne warunki pogodowe nie mogły odstraszyć doświadczonego operatora Johna Steele'a („Harry Potter i kamień filozoficzny”, „Gniew oceanu”), który swoje przeszedł niegdyś na planie „Amerykańskiego pacjenta” w Tunezji. Za zdjęcia do tego filmu otrzymał Oscara. Na planie „Księcia Persji” największym problemem były zachodzące mgłą z powodu gorąca obiektywy. Nic nie dało się na to poradzić, mimo zastosowania najnowocześniejszych technik. Po prostu trzeba się było z tym pogodzić – ponieważ jednak podczas wielkich upałów powietrze jest jakby zamglone, efekt okazał się więc naturalny. Trzeba było także chronić sprzęt przed piaskiem i pyłem, niezwykle szkodliwym dla kamer.

Gdy zdjęcia w Maroku dobiegły końca, Jake Gyllenhaal, jak przystało na prawdziwego pustynnego wojownika, stwierdził, że wcale nie było tak ciężko. – Dorastałem w południowej Kalifornii, gdzie warunki są dość podobne – mówił. – Maroko jest wspaniałe. Były takie dni, pomiędzy zdjęciami, że wsiadałem w samochód i jechałem przed siebie, tylko po to, by sycić się tutejszymi krajobrazami i kulturą. Marokańczycy są najmilszymi ludźmi pod słońcem, nie tylko uprzejmymi, ale niesamowicie pracowitymi.

Przenosiny z gorącego, chaotycznego Maroka do zimnych, spokojnych Pinewood Studios pod Londynem były szokiem dla całej ekipy. W sielskiej okolicy w hrabstwie Buckinghamshire (gdzie regularnie kręcone są filmy „bondowskie”) filmowcy zajęli dziewięć hal, w których wybudowano nie mniej imponujące dekoracje niż w Maroku. To tu, jak zauważył Jake Gyllenhaal, można było dodać magii i fantazji do marokańskiego realizmu, dzięki któremu człowiek nieustannie czuł w ustach i uszach piasek. Producent wykonawczy Patrick McCormick mówił zaś o uldze, jaką było przemieszczanie się piechotą od jednej lokalizacji do drugiej, bez obawy o kaprysy pogody, i żywienie 250 osób zamiast siedmiuset. W Maroku samych kierowców było 300!

W Pinewood zbudowano m.in. Wschodnią Bramę miasta Alamut, salę tronową księżniczki Taminy i salę bankietową, w której zostaje zamordowany król Szaraman. Buduar Taminy został zaprojektowany jako miejsce bardzo kobiece, którego klimat tworzą przyciemnione światła i drogie kamienie. Tu powstała także komnata, gdzie przechowywany jest Sztylet Czasu oraz rajskie ogrody Alamutu. W tym przypadku inspiracji scenografowi dostarczyli ekspresjoniści rosyjscy – ogrody bowiem miały mieć baśniowy, nie zaś realistyczny charakter.

Świątynię, czyli jaskinię z wodospadami, gdzie ukryte są Piaski Czasu, skonstruowano także w Pinewood. Wszystkie wnętrza musiały korespondować z marokańskimi plenerami. Scenografię oparto na pionowych i poziomych liniach, tak by stworzyć pole do popisów w dziedzinie parkuru dla aktorów i kaskaderów.

Blisko 1200 ujęć z efektami specjalnymi stworzył wraz ze współpracownikami Tom Wood („W stronę słońca”). Wśród najważniejszych tego typu sekwencji była burza pisakowa, atak węży oraz kluczowe dla akcji, czterokrotne cofanie się w czasie. – Od razu zdecydowaliśmy, że nie będziemy po prostu przewijać taśmy do tyłu – mówił Wood. – Musieliśmy wymyślić inne, interesujące wizualnie podejście. Wspomogli nas specjaliści z firmy Double Negative, którzy zaproponowali efekt zwany „event capture”. Sekwencja została bardzo dokładnie zwizualizowana za pomocą „animatików”, czyli prostych animacji wykonanych z użyciem rysunków ze storyboardu. Następnie weszliśmy na plan filmowy i nakręciliśmy grę aktorów, a przez kolejne cztery dni efekty specjalne, umieszczając kamery w tych pozycjach, z których chcieliśmy uchwycić dane ujęcie. Mamy dziewięć kamer Arriflex 435, z identycznymi obiektywami, filmujących do 48 klatek na sekundę przy kącie migawki 45°, co przysporzyło wielu wyzwań związanych ze zmianą oświetlenia planu. Wszystko po to, by uzyskać jak najostrzejszy obraz. Grupa osób z Double Negative za każdym razem rozstawiała kamery, sprawdzając przy tym, czy znajdują się one we właściwych miejscach. Konieczna była wielka precyzja. Ustawienie każdego zestawu kamer zajmuje około dwóch godzin.

– Aktorzy grali przez 20 minut – tłumaczył dalej Wood – potem mieli dwugodzinną przerwę, a potem wracali na kolejne 20 minut, przy czym musieli dokładnie zapamiętać swoje pozycje. Wymagało to od nich wielkiego skupienia.

– Nigdy przedtem nie brałam udziału w scenach z efektami specjalnymi i muszę przyznać, że to bardzo długi proces – potwierdzała Arterton. – Ale potem, gdy widzisz to na ekranie, wszystko wygląda naprawdę magicznie! Nadaje filmowej opowieści zupełnie nowy wymiar.

Jake Gyllenhaal (Dastan)

Jeden z najbardziej obiecujących aktorów swego pokolenia (urodzony w 1980 r. w Los Angeles jako Jacob Benjamin Gyllenhaal, w aktorskiej rodzinie: jest synem reżysera Stephena Gyllenhaala i scenarzystki Naomi Foner oraz bratem aktorki Maggie Gyllenhaal). Jego rodzice chrzestni to Jamie Lee Curtis i Paul Newman, który uczył małego Jake'a prowadzić samochód. Gyllenhaal zadebiutował już jako 11-latek w „Złocie dla naiwnych” („City Slickers”). W 2006 r. zdobył nagrodę BAFTA (Brytyjskiej Akademii Filmu i Telewizji) w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy, a także nagrodę National Board Review. Otrzymał również nominację do Oscara i nagrody SAG Award – a wszystko to za przejmującą rolę Jacka Twista w filmie Anga Lee „Tajemnica Brokeback Mountain” (2005). Gyllenhaal wystąpił także w takich filmach, jak „Bracia” Jima Sheridana (2009, u boku Natalie Portman i Tobey'ego Maguire'a), „Transfer” Gavina Hooda (2007, wraz z Meryl Streep, Alanem Arkinem, Reese Witherspoon i Peterem Sarsgaardem), „Zodiak” Davida Finchera (2007, partnerował tu Robertowi Downeyowi Jr. i Markowi Ruffalo), „Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej” (2005) Sama Mendesa, „Dowód” Johna Maddena (2005, u boku Anthony'ego Hopkinsa i Gwyneth Paltrow), „Życiowe rozterki” (2002), „Mila księżycowego światła” (2002), „Pięknie i jeszcze piękniej” (2001), „Donnie Darko” Richarda Kelly (2001, zagrała tu także jego siostra Maggie) i „Dosięgnąć kosmosu” (1999). Kolejny obraz z jego udziałem, „Love and Other Drugs” w reżyserii Eda Zwicka, w którym aktor występuje u boku Anne Hathaway, wejdzie na ekrany jesienią 2010 r. Teraz Gyllenhaal pracuje nad filmem z gatunku science-fiction – „Source Code”. Głównym bohaterem jest żołnierz, który musi zapobiec katastrofie kolejowej.

Gyllenhaal był związany z Kirsten Dunst. Blisko przyjaźni się z Peterem Sarsgaardem, partnerem jego siostry Maggie.

Sir Ben Kingsley (Nizam)

Właśc. Krishna Bhanji. Urodził się w 1943 roku w Scarborough (Wielka Brytania). Międzynarodową sławę (i Oscara) zyskał dzięki tytułowej roli w filmie „Ghandi” (1982). Tytuł szlachecki otrzymał od królowej brytyjskiej w 2001 roku. Laureat wielu prestiżowych aktorskich nagród (m.in. trzy inne nominacje do Oscara, za role w filmach: „Bugsy” w 1992 r., „Sexy Beast” w 2002 i „Dom z piasku i mgły” w 2004; ponadto dwie nagrody BAFTA i Złoty Glob za oscarowego „Ghandiego”), początkowo uważany był przede wszystkim za uzdolnionego muzyka. Zadebiutował w 1966 r. na londyńskiej scenie jako narrator musicalu „A Smashing Day”, wyprodukowanego przez Briana Epsteina, menedżera Beatlesów. Zachwyceni jego śpiewem i grą na gitarze, John Lennon i Ringo Starr namawiali go na karierę muzyczną. On jednak wolał aktorstwo i ostatecznego wyboru dokonał, gdy otrzymał propozycję wstąpienia do Royal Shakespeare Company (1967). Zagrał m.in. Brutusa w „Juliuszu Cezarze”, Otella i Hamleta. Na kinowym ekranie pojawił się w 1972 roku („Siła strachu”), ale dopiero „Ghandi” ugruntował jego pozycję jako międzynarodowej gwiazdy.

Wśród jego rozlicznych filmów wyróżniają się, poza wymienionymi, także „Elegia” Isabel Coixet, z Penélope Cruz (2008), „Oliver Twist” Romana Polańskiego (2005), „Śmierć i dziewczyna”, tego samego reżysera (1994) i „Lista Schindlera” Stevena Spielberga (1993).

Jego najbliższe projekty filmowe to dramat w reż. Martina Scorsese, osadzony w latach 50., „Wyspa tajemnic” z Leonardo DiCaprio, Markiem Ruffalo i Michelle Williams, oraz „Teen Patti”.

Czterokrotnie żonaty – obecnie jego żoną jest brazylijska aktorka Daniela Lavender.

Alfred Molina (szejk Amar)

Urodzony w 1953 r. w Londynie brytyjski aktor, związany przede wszystkim z teatrem (Royal Shakespeare Company). Uczył się w londyńskiej Guildhall School of Music and Drama. Deskom scenicznym pozostał wierny do dzisiaj, mimo imponującej kariery w kinie i telewizji. Na dużym ekranie obecny od 1981 r., kiedy to pojawił się w „Poszukiwaczach zaginionej arki” Stevena Spielberga. W 1985 roku zagrał w „Liście do Breżniewa” Chrisa Bernarda, w 1987 w „Nadstaw uszu” Stephena Frearsa, a potem w takich filmach, jak „Tylko razem z córką” (1991), „Maverick” (1994), „Anna Karenina” (1997), „Boogie Nights” (1997), „Czekolada” (2000), „Frida” (2002, jako Diego Rivera, nominacja do nagrody BAFTA), „Moje życie beze mnie” (2003), „Kod Da Vinci” (2006), czy „Była sobie dziewczyna” (2009, nominacja do nagrody BAFTA).

Gemma Arterton (Tamina)

Wschodząca gwiazda Hollywood. Urodzona w Anglii w 1986 r. Absolwentka Royal Academy of Dramatic Art (2007). Córka architekta Barry'ego Artertona, wychowywana była przez matkę, sprzątaczkę. W dzieciństwie przeszła operacje: ucha i dłoni (miała 6 palców u każdej ręki). Zadebiutowała w komedii „Dziewczyny z St. Trinian” (w reż. Olivera Parkera i Barnaby'ego Thompsona), współczesnej wersji klasyka z lat 50., w roli Kelly (2007). Wzięła udział w castingu do nowego „Bonda” i pokonała 1500 rywalek, zdobywając rolę w „Quantum of Solace” (2008). Zagrała tytułową rolę w telewizyjnej adaptacji prozy Thomasa Hardy’ego „Tess D’Urbervilles” (2008).

Mike Newell (reżyseria)

Właśc. Michael Cormac Newell. Urodzony w 1942 r. w Wielkiej Brytanii. Absolwent wydziału literatury angielskiej uniwersytetu w Cambridge. Reżyserią zajął się już w wieku 22 lat, głównie w telewizji. „Człowiek w żelaznej masce” (1977) stał się jego przepustką do międzynarodowej kariery. W USA zwrócił uwagę jego film „Przebudzenie” (1980) z Charltonem Hestonem i Susannah York. „Taniec z nieznajomym” (1985) ugruntował jego pozycję, świetnie przyjęty był także „Czarowny kwiecień” (1992, trzy nominacje do Oscara i Złote Globy dla Mirandy Richardson i Joan Plowright). W 1994 do kin weszła niezapomniana komedia „Cztery wesela i pogrzeb”, z Hugh Grantem (Złoty Glob) i Andie MacDowell, która otrzymała dwie nominacje do Oscara, w tym za najlepszy film. Mafijnym thrillerem „Donnie Brasco” z Johnym Deppem, Alem Pacino i Michaelem Madsenem (1997), Newell udowodnił, że czuje się dobrze w każdym gatunku filmowym. Film zdobył nominację do Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany. W „Uśmiechu Mony Lisy” (2003) reżyser spotkał się na planie z kobiecą obsadą w składzie: Julia Roberts, Kirsten Dunst, Julia Stiles i Maggie Gyllenhaal. „Harry Potter i Czara ognia” (2005) to z kolei przygoda z komercyjną superprodukcją. „Miłość w czasach zarazy” (2007), adaptacja prozy Gabriela Garcíi Marqueza to film, który wyróżnił się rolą Javiera Bardema.

Newell, poza reżyserią, zajmuje się także produkcją filmową. Był m.in. producentem i producentem wykonawczym „Traffic” Stevena Soderbergha (2000) oraz producentem wykonawczym „Przebojów i podbojów” Stevena Frearsa (2000).

Jerry Bruckheimer (producent)

Urodził się w 1945 roku w Detroit, Michigan. Studiował psychologię. Wyprodukowane przez niego filmy przyniosły do tej pory łącznie ponad 15 miliardów dolarów zysków. Początkowo zajmował się produkcją i realizacją reklamówek w Detroit, następnie przeszedł do produkcji filmowej. Punktem zwrotnym w jego karierze był film „Flashdance” z 1983 roku, który przyniósł ponad 100 milionów dolarów wpływów. Od tamtej pory współpracował przez 13 lat z (nieżyjącym już) Donem Simpsonem. Razem zdobyli m.in. 15 nominacji do Oscara i dwie nagrody Akademii. Do największych przebojów wyprodukowanych przez Bruckheimera należą: „Twierdza” (1996), „Armagedon” (1998), „Pearl Harbor” (2001), trzy części „Piratów z Karaibów” (2003, 2006, 2007) oraz dwie części „Skarbu narodów” (2004, 2007), ale głośnych tytułów ma na koncie o wiele więcej – to m.in. „Gliniarz z Beverly Hills” (1984, 1987), „Top Gun” (1986), „Szybki jak błyskawica” (1990), „Młodzi gniewni” (1995), „Bad Boys” (1995, 2003), „Karmazynowy przypływ” (1995), „Con Air – Lot skazańców” (1997), „Wróg publiczny” (1998), „Król Artur” (2004), „Załoga G” (2009). Wielkim sukcesem prestiżowym był „Helikopter w ogniu” (2001). Magazyn „Time” uznał Bruckheimera za producenta, który odniósł największy sukces w historii kina. W ostatnich latach Bruckheimer zajął się także produkcją telewizyjną – w sezonie 2005/2006 w różnych stacjach telewizyjnych pokazywano aż dziesięć różnych jego seriali, wszystkie z ogromnym sukcesem – co nie zdarzyło się jeszcze żadnemu innemu producentowi w historii telewizji. W sumie filmy i programy telewizyjne przez niego wyprodukowane zdobyły m.in.: 41 nominacji do nagród Akademii, 6 Oscarów, 8 nominacji do nagrody Grammy, 23 nominacje do Złotych Globów, 4 Złote Globy, 88 nominacji do nagrody Emmy, 18 nagród Emmy, 23 nominacje do nagród People’s Choice Award, 15 tychże nagród, 12 nominacji i dwie nagrody BAFTA.

Jego najnowszy projekt to „Uczeń czarnoksiężnika”, z Nicolasem Cagem, Alfredem Moliną i Monicą Bellucci w rolach głównych (w Polsce od 30 lipca). Reżyseruje Jon Turteltaub (obie części „Skarbu Narodów”). W przygotowaniu są: kolejna część „Piratów z Karaibów” oraz „Bad Boys 3”.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC